Zuzanna Łapicka była córką filmowego amanta i żoną drugiego. "Miałam tak ciekawe życie, jakbym miała dwa życia!"

O życiu elit kulturalnych wiedziała niemal wszystko, a jej własne niczym nie przypominało peerelowskiej szarości. Była córką jednego filmowego amanta i żoną drugiego, a kochało się w niej wielu innych. Wszystko, co przeżyła i czego była świadkinią, Zuzanna Łapicka opisała w opublikowanej krótko przed swoją śmiercią książce.

Jej życie to gotowa historia na film. I to taki z gwiazdorską obsadą, bo przez życie Zuzanny Łapickiej przewinęła się elita polskiej kultury i show-biznesu. Kto? Mogliśmy się o tym przekonać, kiedy kilka miesięcy przed śmiercią, w 2018 roku, wydała będącą zbiorem anegdot o ważnych i intrygujących osobach książkę "Dodaj do znajomych". Zuzanna Łapicka znała wszystkich - Kalina Jędrusik piła szampana za jej zdrowie na plaży w Chałupach, kochał się w niej szaleńczo Jerzy Skolimowski, sakramentalne "tak" powiedziała Danielowi Olbrychskiemu. Z kolei Krzysztof Kieślowski fragmenty jej biografii wykorzystał w tworzeniu historii swoich bohaterek. Ale znała nie tylko polskie gwiazdy - mogła poszczycić się koneksjami z międzynarodowymi sławami, takimi jak Grace Kelly, Robert De Niro i Jack Nicholson. Ogromną sympatią darzyli ją wszyscy: aktorzy, reżyserzy, artyści, muzycy. Była ich muzą, powierniczką, najlepszą przyjaciółką. Była też ulubienicą publiczności i nieoficjalną ambasadorką polskiej kultury. Kiedy przegrała nierówną walkę z rakiem, pewna epoka dobiegła końca.

Zobacz wideo O tym, jak Polska ją zniszczyła

Córka najprzystojniejszego aktora w Polsce

Zuzanna Łapicka przyszła na świat w inteligenckiej rodzinie 19 marca 1954 roku. Jej ojcem był uznawany za jednego z najwybitniejszych aktorów polskiego kina Andrzej Łapicki, a matką wywodząca się z arystokracji Zofia Chrząszczewska. Rodzice prowadzili dom otwarty, mała Zuzia przysłuchiwała się więc ich rozmowom ze sławami takimi jak Tadeusz Konwicki i Stanisław Dygat. Poznała też żonę tego drugiego - Kalinę Jędrusik. To spotkanie zresztą opisała w charakterystycznym dla siebie stylu w książce Piotra Gacka "Kalina Jędrusik. Muzykalność na życie".

Wstępowałyśmy do nich z mamą po zakupach. Drzwi były otwarte, wystarczyło nacisnąć klamkę. Tłum kłębił się już w przedpokoju. (...) Kalina leżała w łóżku, była goła, co było widać, gdy nogami podnosiła kołdrę. Obok niej leżał często jakiś młodzieniec. Goście siadali na tym łóżku. Jako dziecko sądziłam, że Kalina wiecznie jest chora. Nie rozumiałam, dlaczego wszyscy tak się świetnie bawią i palą papierosy.

Dziewczynka nie wiedziała jednak, że jej życie jest niezwykłe - z dziecinną naiwnością myślała, że wszystkie maluchy do dyrektorów teatrów i sław estrady zwracają się per "wujku". Z jej uprzywilejowania świetnie zdawali sobie za to sprawę rówieśnicy, kiedy więc Zuzia poszła do szkoły, zaliczyła twarde zderzenie z rzeczywistością.

"Dowalali mi w szkole, śmiali się. Nienawidziłam poniedziałków po niedzielnych filmach z tatą. Mama pisała mi zwolnienia. Z drugiej strony wszystkie nauczycielki dopytywały się o ojca albo mnie karały, żeby ściągnąć do szkoły Andrzeja Łapickiego. Oderwały mi tarczę, która była krzywo przyszyta, a gdy tato przyszedł do szkoły, zleciało się dziesięć nauczycielek z dyrektorką na czele" - wspominała po latach Zuzanna Łapicka.

W wywiadzie dla "Urody Życia" Zuzanna Łapicka dodawała, że ojciec wywarł wpływ również na jej dorosłe życie uczuciowe. "Z domu wyniosłam wzorzec kobiety, żony wyrozumiałej. Mama tolerowała niewierności mojego ojca, wychodziła z założenia, że skoro wyszła za mąż za najprzystojniejszego aktora w Polsce, to jakieś koszty muszą być. Zwłaszcza że tata te romanse traktował raczej niepoważnie" - mówiła. Ten wzorzec powtórzył się w przypadku związku Zuzanny Łapickiej z Danielem Olbrychskim.

Nie tylko żona amanta

Zuzanna Łapicka od dziecka obracała się wśród gwiazd kina, ale sama nie została aktorką. Dokonała takiego wyboru głównie za sprawą ojca, który wbijał jej od najwcześniejszych lat do głowy, że do tego trzeba mieć naprawdę grubą skórę, której Zuzanna nie miała. Postanowiła więc zostać dziennikarką, a warsztat szlifowała pod okiem najwybitniejszych, w magazynach takich jak "Film". Od świata filmu nie uciekła jednak daleko. Związała się z Danielem Olbrychskim - jak niemal wszystkie Polki, była wówczas zafascynowana przystojnym Kmicicem. Miała jednak nad resztą tę przewagę, że jej ojciec znał Olbrychskiego prywatnie, a więc ten bywał częstym gościem w jej domu. Chyba prawie żadna inna ówczesna nastolatka nie mogła powiedzieć tego samego. Problem polegał jednak na tym, że aktor miał wówczas już żonę i syna. A także kochankę w osobie Maryli Rodowicz. Jednak, jak się później okazało, fascynacja była wzajemna.

"Był taki moment, że był wolny, bo Maryla rzuciła go dla syna premiera Jaroszewicza. Daniel był wtedy rozczarowany, spotkaliśmy się. Dowiedział się, że mieszkam sama, kończę studia i pewnego dnia mnie odwiedził. Szybko poszło - akurat chciałam wyplątać się z trudnego związku, który nie rokował, a Daniel od razu chciał się żenić, brać ślub kościelny" - wspominała Zuzanna Łapicka. Tak też się stało - ślub stał się faktem w 1978 roku, a cztery lata później para powitała na świecie córkę Weronikę. Rola żony i matki nie zatrzymała jednak życia towarzyskiego i zawodowego Zuzanny Łapickiej, bo te dwie strefy miały już zawsze się w jej życiu przenikać.

Życie Zuzanny Łapickiej to idealny materiał na scenariusz serialu z życia tzw. wyższych sfer artystycznych, przyjaźniła się z m.in. Magdą Umer, Agnieszką Osiecką oraz Krystyną Jandą. Ale znała osobistości nie tylko z Polski. Robert De Niro na kilka godzin został jej prywatnym terapeutą, z Juliette Binoche kupowała kilimy w cepelii, w kuchni paryskiego mieszkania Artura i Neli Rubinsteinów poznała księżną Monako Grace Kelly, a od Jacka Nicholsona dostała zdjęcie z planu "Lotu nad kukułczym gniazdem" z dedykacją: "Dla Zuzi, z nadzieją, że któregoś dnia my, wariaci, znajdziemy się na tej samej łodzi". Sama o sobie w ostatnim wywiadzie, którego udzieliła magazynowi "Viva!", mówiła: "Miałam tak ciekawe życie, jakbym miała dwa życia!".

Małżeństwo z Danielem Olbrychskim nie przetrwało próby czasu - powiedzieć, że aktor miał problem z dochowaniem wierności, to mało. Do tego prowadził hulaszczy tryb życia i nie dość, że w domu był gościem, to kiedy już tam się pojawił, był pod mocnym wpływem alkoholu. Ostatecznie jednak o kresie małżeństwa zadecydował romans Olbrychskiego z niemiecką aktorką Barbarą Sukową. Zuzanna Łapicka dowiedziała się o nim od głównej zainteresowanej. "Tydzień nerwów, bo Zuzia wnosi o rozwód. Daniel przesadził z artystką niemiecką Sukową, która zadzwoniła do Zuzi z pytaniem, czy D. jej powiedział o nich. D. nie powiedział, bo jest tchórz, ale za to Zuzia się dowiedziała, że aż do tego stopnia. Bolesne to i nerwy szarpiące" - napisał w dzienniku Andrzej Łapicki, ojciec Zuzanny. Choć Olbrychski próbował naprawić swój błąd, Łapicka nie potrafiła mu wybaczyć. Rozwód stał się faktem w 1988 roku, ale para utrzymywała potem przyjacielskie relacje.

Koniec epoki

Zuzanna Łapicka anegdotami sypała jak z rękawa. Z czasem uzbierało się ich tyle, że postanowiła je zgromadzić w książce. Niestety, proces powstawania działa okazał się wyścigiem z czasem - u Zuzanny Łapickiej zdiagnozowano nowotwór. Do końca życia pozostała jednak aktywna, a książkę zatytułowaną "Dodaj do znajomych" opublikowała na kilka miesięcy przed śmiercią. Nakreśliła w niej portrety kilkudziesięciu ważnych postaci polskiej kultury, które spotkała. Takich jak choćby Krzysztof Kieślowski i Andrzej Żuławski, a także Agnieszka Osiecka i Jeremi Przybora.

Kiedy 21 grudnia 2018 roku Zuzanna Łapicka umarła, płakał po niej cały polski świat kultury. "Miała kolosalny apetyt na życie. Wydawało się, że nic jej nie zmoże. Ciągnęło ją na kolejne premiery, w kolejne ekscytujące miejsca warte zobaczenia. Pokonał ją dopiero nowotwór trzustki. Ale nawet choroba nie pozbawiła jej autoironii" - wspominał Jacek Szczerba w "Gazecie Wyborczej". Z kolei Krystyna Janda pożegnała przyjaciółkę takimi słowami: "Zuzia umiała zawsze zebrać świat do kupy, uśmiechnąć się podczas największej katastrofy, zracjonalizować i wyciągnąć pozytywne wnioski z każdej klęski. Z całą pewnością mogłabym powiedzieć: kochamy Zuzię wszyscy, nie wyobrażamy sobie bez niej nic, a minuta z nią spędzona jest jak wielka terapia i długie konsultacje u wszelkich nauczycieli życia".

Zuzanna Łapicka
Zuzanna Łapicka KAPiF
Więcej o: