• Link został skopiowany

Najpierw dostawał mięso spod lady, potem wyleciał z pracy. W pośredniaku, kiosku Ruchu - wszędzie był legendą

Nie był zawodowym aktorem. Ale dzięki jednej roli, w którą wcielił się właściwie przypadkiem, stał się rozpoznawalny w całej Polsce. Do końca życia mówiono o nim: Porucznik Borewicz. Ale Bronisław Cieślak nie martwił się, że został zaszufladkowany, bo aktorstwo było tylko jednym z pól, na których działał. Był dziennikarzem, politykiem, a nawet sprzedawcą w kiosku!
Bronisław Cieślak. W Sejmie uczczono go minutą ciszy
Fot. Alina Gajdamowicz / Agencja Wyborcza.pl

Więcej niezwykłych historii o gwiazdach znajdziesz na Gazeta.pl.

W wywiadach podkreślał, że nie ciągnęło go do aktorstwa. Studiował etnografię, pracował jako dziennikarz – najpierw radiowy, następnie telewizyjny. Dzięki kultowej dziś roli porucznika Borewicza zyskał szerokie grono fanów w całym kraju, nazywano go nawet "polskim Jamesem Bondem". Ale życie nie oszczędzało Bronisława Cieślaka. Zmiana ustroju sprawiła, że przestał być wygodną postacią. Zwolniono go z pracy, przez pewien czas był bezrobotny, później pracował w kiosku Ruchu. Nie załamał się jednak – powrócił jako poseł, po latach przypomniał sobie o nim też świat show-biznesu. Młodsi widzowie znają Cieślaka przede wszystkim z serialu paradokumentalnego "Malanowski i partnerzy". Przez ostatnie lata Bronisław Cieślak zmagał się ze śmiertelną chorobą. Nigdy nie narzekał, do końca zachował optymizm.

Z podwórka do telewizji

Bronisław Cieślak przyszedł na świat w Krakowie w samym środku wojennej zawieruchy – 8 października 1943 roku. Imię zawdzięcza ojcu, który w chwili jego narodzin walczył na froncie. Ale kiedy wojenny bohater wrócił do domu, okazało się, że dwóch Bronisławów w domu to problem. Dlatego młodszego z ich zaczęto nazywać Bronisławkiem, a szybko skrócono to do Sławka. W przyszłości dziecinne przezwisko miało posłużyć jako imię najsłynniejszego porucznika MO. Ale zanim tak się stało, Sławek wychowywał się na krakowskim Kazimierzu. Bronisław Cieślak wspominał, że modna i bardzo turystyczna dziś dzielnica za czasów jego dzieciństwa miała zupełnie inny charakter.

Jestem dumny z mojego dzieciństwa, z tego brudnego, zasmarkanego, śmierdzącego Kazimierza w Krakowie, który teraz jest snobistycznie modną dzielnicą – wspominał Bronisław Cieślak w rozmowie z portalem Gazeta.pl.

W domu rodzinnym państwa Cieślaków się nie przelewało – ojciec pracował na kolei, matka zajmowała się trójką synów. Dlatego Bronisławek imał się różnych zajęć, pracował m.in. jako ratownik WOPR. Kiedy przyszedł czas na wybór studiów, zdecydował się na etnografię. Pewnego dnia, podczas praktyk terenowych w Beskidzie Śląskim, studenci zostali dotkliwie pobici przez miejscowych chłopaków.

Mnie złamano nos, wbijając go do środka głowy. Nie wiedziałem dlaczego, aż w końcu okazało się, że w tej wsi co roku jest szkolenie komandosów, którzy tak jak my przyjeżdżali z Krakowa. Ci jurni wojskowi podrywali miejscowym dziewczyny. To okazało się być źródłem agresji. Krótko mówiąc, dostaliśmy za tamtych. Ale nic, nos mi odbudowali – wspominał Bronisław Cieślak.

Nie wiadomo, czy zawinił ten incydent, ale Bronisław Cieślak nigdy nie zrobił magisterki z etnografii. Zamiast tego zatrudnił się jako dziennikarz – najpierw w Polskim Radiu, a następnie w krakowskim oddziale Telewizji Polskiej, gdzie przez pewien czas pełnił nawet funkcję zastępcy kierownika redakcji publicystyki. Z telewizją miał związać się na dłużej, ale już w innej roli.

Agent 07

O karierze Bronisława Cieślaka przesądził szczęśliwy przypadek. Odtwórca jednej z najbardziej kultowych ról czasów PRL-u wielokrotnie podkreślał, że nie miał aktorskich planów ani ambicji. A jednak los zdecydował inaczej. Najpierw reżyser Roman Załuski wypatrzył Cieślaka w jednym z realizowanych przez TVP Kraków programów. Spodobał mu się na tyle, że zaprosił go na zdjęcia próbne do serialu "Znaki szczególne". Testy wypadły tak dobrze, że amator dostał rolę.

"To była przygoda zdumiewająca, bo zostałem zaproszony na te zdjęcia, mając tyle wspólnego z filmami, że je oglądałem w kinie i w telewizji" – wspominał Cieślak w jednym z wywiadów. Niespodziewanie okazało się, że debiutant ma talent.

Tymczasem inny reżyser, Krzysztof Szmagier przygotowywał się właśnie do produkcji, która w założeniu miała być czteroodcinkowym miniserialem kryminalnym "Przygody porucznika Bolskiego". Serial miał ocieplić wizerunek Milicji Obywatelskiej. Ostatecznie Bolski został Borewiczem i zdecydowano się na tytuł "07 zgłoś się". Wbrew powszechnemu przekonaniu inspiracją nie były wcale przygody słynnego agenta 007 – Jamesa Bonda. Tytuł wziął się stąd, że na budkach telefonicznych w tamtych czasach znajdował się napis: pogotowie MO ma numer wywoławczy 07.

Zobacz wideo

Nie wiadomo, na ile serial wpłynął na stosunek obywateli do funkcjonariuszy MO, ale z pewnością zmienił życie Bronisława Cieślaka. Dziś nie sposób sobie wyobrazić kogokolwiek innego w roli porucznika Sławomira Borewicza. Serial przyciągał przez teleodbiorniki tłumy. Nie udało się uniknąć porównań do Jamesa Bonda.

Śmieszy mnie to, ale już nie mam siły protestować. Nigdy nie miałem takich aspiracji jako Borewicz. Za wysokie progi – nie ta waluta, nie te samochody, jedynie dziewczyny mieliśmy piękniejsze niż 007 – podkreślał Bronisław Cieślak w rozmowie z "Gazetą Wrocławską".

Ogromna popularność, którą przyniosła mu rola Borewicza, miała jednak swoje plusy. W czasach, gdy brakowało wszystkiego, dla "porucznika" zawsze znajdowały się kartki na paliwo czy mięso "spod lady". Z czasem jednak popularność zaczęła Cieślakowi ciążyć. Po latach wspominał jednak, że 12 lat, przez które wystąpił w 21 odcinkach serialu, były najbarwniejszym czasem w jego życiu. Fani mogli podziwiać go też w kolejnych produkcjach – "Kung-fu", "Wściekłym", "Latających machinach kontra Pan Samochodzik" i "Złotej Mahumudii".

Balonowa od Borewicza

Zmiana ustroju przerwała karierę aktorską Bronisława Cieślaka. Co gorsza, choć mężczyzna podkreślał, że jest przede wszystkim dziennikarzem, zwolniono go również ze stanowiska w TVP. Jak wspominał, powód nie był trudny do odgadnięcia.

Po pierwsze, byłem w PZPR, po drugie, pełniłem funkcję zastępcy redaktora naczelnego krakowskiego ośrodka telewizyjnego, a to oznaczało nomenklaturę - opowiadał w "Rzeczpospolitej".

A do tego grał milicjanta, co nie kojarzyło się najlepiej. Wszystko to sprawiło, że Bronisław Cieślak został bezrobotnym. Co miesiąc musiał stawiać się w pośredniaku po zasiłek. Jak łatwo się domyślić, obecność "porucznika Borewicza" w takim miejscu wzbudzała sensację.

Bronisław Cieślak przechodzi na emeryturę
Bronisław Cieślak przechodzi na emeryturęFot. Krzysztof Karolczyk/ Agencja Wyborcza.pl

Cieślak nie załamał się przeciwnościami. Imał się różnych zajęć, aż w końcu znalazł zatrudnienie jako sprzedawca w kiosku Ruchu przy krakowskim Domu Turysty. Szybko stał się atrakcją. "Najpierw byłem zaopatrzeniowcem, a potem stanąłem za ladą. Sprzedawałem coca-colę, gumę do żucia i tanie zegarki. Przychodziły szkolne wycieczki i wszyscy pytali, co ja tu robię. Odpowiadałem, zgodnie z prawdą, że sprzedaję gumę do żucia. Najpierw kupowali, a potem robili sobie ze mną zdjęcia. Śmiałem się, że oprócz Wawelu jestem dla nich największą atrakcją turystyczną Krakowa" – zwierzał się w jednym z wywiadów Bronisław Cieślak.

Romans z polityką

W kolejnych latach Bronisław Cieślak był związany z polityką. W wyborach w 1997 i 2001 roku uzyskał mandat poselski z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Powierzono mu nawet funkcję rzecznika prasowego klubu parlamentarnego SLD. Ale o polityce mówił: "To była bardzo interesująca przygoda w moim życiu, ale tylko przygoda. Nie byłem dobry w byciu politykiem i niespecjalnie się o to starałem. To, że mnie później nie wybrali, niezależnie od sondażowego spadku SLD, uważam za naturalne, prawidłowe i usprawiedliwione".

Podczas "okresu politycznego" Bronisław Cieślak zaliczył też poważną wpadkę. W grudniu 2001 roku został zatrzymany przez policję, gdy jechał ulicą jednokierunkową pod prąd. Odmówił wówczas badania na obecność alkoholu we krwi. Komisja Etyki Poselskiej uznała jego zachowanie za nadużycie immunitetu, a Sąd Okręgowy w Krakowie ukarał go 1,2 tys. zł grzywny oraz zakazem prowadzenia pojazdów na okres sześciu miesięcy. Później Bronisław Cieślak przyznał, że odmawiając badania, popełnił błąd.

Błędem określał też fakt, że przez nadmiar pracy zawodowej zaniedbał obowiązki ojcowskie. Aktor dwukrotnie stawał na ślubnym kobiercu. Z pierwszą żoną Jasną Krystyną Chrzanowską-Cieślak – z pochodzenia Chorwatką – miał córkę Katarzynę. Z Anną doczekał się córki Zofii i syna Jana. Ale kiedy dzieci najbardziej go potrzebowały, on kręcił "07 zgłoś się" i nie miał dla nich czasu.

"Najbardziej żałuję, że wychowałem moje dzieci przez telefon. Nie było mnie w domu, nie chodziłem na wywiadówki. Nie byłem wzorowym ojcem. Może dlatego żadne z moich dzieci nie tylko nie chciało zostać aktorem, ale nawet nie imponowało im, że byłem Borewiczem" — wyznawał aktor.

Tę drogę wybrała za to jego bratanica – aktorka Anna Cieślak.

Walka z chorobą

Po zakończeniu kariery politycznej Bronisław Cieślak powrócił do show-biznesu. Przez kilka lat występował w serialu paradokumentalnym "Malanowski i partnerzy", gdzie wcielał się w detektywa. W 2017 roku lekarze zdiagnozowali u Cieślaka raka prostaty. Aktor nie załamał się na wieść o chorobie. "Nieprzyjemna to była wiadomość. Ale jak słyszę, że niektórzy tracą rozum ze strachu, że zachowują się irracjonalnie, że postanawiają nie leczyć się, skoro taka wola boska, to ja w takiej histerii nie jestem" - wyznał w jednym z wywiadów.

Bronisław Cieślak przeszedł operację, chemoterapię i radioterapię. Z chorobą walczył najpierw w szpitalu, następnie w podkrakowskim domu. W wywiadach przekonywał, że leczenie przynosi dobre efekty, a jego stan zdrowia jest stabilny. Nigdy się nie żalił. Odszedł 2 maja 2021 w wieku 77 lat. Informację o śmierci aktora potwierdziła w rozmowie z mediami jego druga żona, Anna.

Więcej o: