Była jedną z najpopularniejszych aktorek lat 80-tych. W przebojowym, biograficznym filmie „Miłość ci wszystko wybaczy" wcieliła się w Hankę Ordonównę, w „Krzyku" w niepokorną Perełkę, w głośnej „Debiutantce" w uwikłaną w miłosny czworokąt kobietę. Jako jedyna polska aktorka pojawiła się na okładce amerykańskiego wydania magazynu „Newsweek". Ale choć w szczytowym momencie kariery Dorota Stalińska niemal nie znikała z ekranów, na początku lat 90. grała już mniej. Nie znaczy to wcale, że wycofała się w cień. Swoją niespotykaną energię Dorota Stalińska postanowiła skierować na inne tory — zajęła się polityką. Słynie z ciętego języka, aktywnie angażuje się w walkę o prawa kobiet. Twierdzi też, że posiada moc uzdrawiania — ponoć zawdzięcza ją doświadczeniu śmierci klinicznej. Niebawem fani aktorki znów będą mogli oglądać ją na kinowych ekranach.
Urodzona 1 czerwca 1953 roku w Gdańsku Dorota Stalińska niezbyt chętnie dzieli się swoim życiem prywatnym. Przyznaje jednak, że już jako mała dziewczynka wiedziała, co chce w życiu robić.
Od trzeciego roku życia chciałam być aktorką. Miałam to szczęście, że wiedziałam od dziecka, co chcę robić w życiu. Miałam jasną drogę: chciałam być wybitną aktorką, więc od dziecka przygotowałam się do tego zawodu. Od siódmego roku życia zaczęłam pracę w Zespole Żywego Słowa w Gdańsku i już wtedy zaczęłam występować na scenie — wspominała Stalińska w jednym z wywiadów.
Nikogo więc nie zdziwiło, gdy po skończeniu liceum w rodzinnym Gdańsku Dorota Stalińska wybrała szkołę teatralną w Warszawie. Decyzja szybko okazała się być strzałem w dziesiątkę. Ale choć Stalińska egzamin zdała za pierwszym podejściem, komisja miała pewne wątpliwości. Egzaminujący ją byli zaskoczeni faktem, że drobna blondynka ma tak niski, zachrypnięty głos. Sugerowano jej nawet wizytę u laryngologa. Ten jednak orzekł, że charakterystyczna barwa bierze się po prostu z nietypowo zbudowanych strun głosowych. Mimo to ponoć filmowcy zastanawiali się nad podkładaniem pod grane przez Stalińską postaci delikatniejszego, bardziej pasującego do jej fizjonomii głosu. Charyzmatyczna aktorka potrafiła jednak ich od tego pomysłu odwieść.
Z czasem przyzwyczaili się do tej barwy także reżyserzy, ale na początku pracy było przykro, gdy proponowano mi udział w polskim filmie, ale z dubbingiem! Przecież mnie po tym głosie nawet psy poznają, o policjantach nie mówiąc. Ilu ja mandatów uniknęłam tylko dlatego, że oni, nawet po ciemku, rozpoznają mnie i mówią wyrozumiale: pani Stalińska, tym razem się udało — wspominała aktorka w „Dzienniku zachodnim".
Niemal natychmiast po tym, jak obroniła dyplom, Stalińska zadebiutowała na kinowych ekranach. I choć nie była to główna rola, debiut u samego Andrzeja Wajdy mogła uznać za sukces. W „Człowieku z marmuru" (1976) młoda Dorota Stalińska wcieliła się w postać fotoreporterki, robiącej zdjęcia na lotnisku Okęcie. W tym samym roku widzowie mogli ją też oglądać w filmie „Niedzielne dzieci" w reżyserii Agnieszki Holland, gdzie zagrała przyjaciółkę głównej bohaterki. Następnie dostała etat w teatrze.
Być może, że miałam szczęście. Po raz pierwszy zagrałam w filmie będąc na IV roku studiów. (..) Niemniej uważam, nie chcę być zarozumiała, że w zawodzie aktora nie ma szczęścia bez pracy i tak zwanego daru niebios. Wyznaczyłam sobie pięć lat na sprawdzenie siebie i swoich możliwości. Jest to wystarczająco długo, by uwierzyć w sens uprawiania aktorstwa — przekonywała Dorota Stalińska w wywiadzie dla magazynu „Ekran".
W latach 80-tych Dorota Stalińska bardzo często gościła na ekranach. Już w 1981 roku zagrała w kolejnych czterech produkcjach — serialu „Białe tango", filmie „Wahadełko" i przebojowej produkcji „Miłość ci wszystko wybaczy", w której Stalińska wcieliła się w gwiazdę międzywojennych scen i ekranów, Hankę Ordonównę. Kolejny film z udziałem Stalińskiej, „Debiutantka" — skomplikowana historia miłosnego czworokąta — spodobał się widzom i krytyce, ale nie cenzurze. Zażądano wycięcia z filmu scen, które miały związek z Solidarnością. Reżyserka zgodziła się tylko dlatego, ponieważ wiedziała, że odmowa zaprzepaści jej szansę nakręcenia kolejnego filmu, który miała już w planach — „Krzyku". W nim również wystąpiła Dorota Stalińska.
Dzięki rolom, w które się wcielała, Dorota Stalińska wyrobiła sobie opinię aktorki odważnej, dynamicznej, niepoddającej się konwencjom. Często grywała kobiety niepokorne.
Zarzucano mi, że gram dziewczyny silne, przebojowe, często bezwzględne. Rzeczywiście, moje bohaterki nie są jednoznaczne, ale właśnie dlatego interesowało mnie tworzenie tych postaci, gdyż zawsze pociąga mnie budowanie żywego, prawdziwego człowieka z jego wszystkimi małościami, słabościami, a także z jego momentami wspaniałymi — wyjaśniała aktorka w 1984 roku w wywiadzie dla magazynu „Film".
We wrześniu 1985 amerykański tygodnik „Newsweek" opublikował artykuł o światowej popularności fitnessu. Na okładkę trafiło zdjęcia autorstwa Chrisa Niedenthala, przedstawiające blondynkę w sportowym stroju, skaczącą na skakance na tle warszawskiego blokowiska. Była nią właśnie Dorota Stalińska, która za sprawą zdjęcia wraz z Lechem Wałęsą i Janem Pawłem II znalazła się w gronie Polaków goszczących na okładkach amerykańskiego „Newsweeka".
Dorota Stalińska jest bardzo tajemnicza w kwestii życia prywatnego. Wiadomo jedynie, że była żoną aktora, Krzysztofa Kołbasiuka, jednak związek nie przetrwał próby czasu. Syna, Pawła, aktorka wychowała samodzielnie. Ponoć dorosły już mężczyzna nigdy nie poznał swojego ojca, ponieważ nie wyraził takiej chęci. „Moim tatą jest Dorota Stalińska" — powiedział w jednym z wywiadów. A jego matka dodaje, że Paweł jest „cudownie poczętym dzieckiem miłości".
Nie wymyśliłam sobie ani nie zaplanowałam samodzielnego macierzyństwa. Tak wyszło. Sama przeszłam przez okres ciąży. Sama zawiozłam się do szpitala, żeby urodzić Pawła — wyznała aktorka magazynowi „Rewia".
Życie nie szczędziło Dorocie Stalińskiej przeciwności. Zaczęło się od upadku ze schodów. Był tak poważny, że Stalińska tylko cudem przeżyła i przez rok musiała chodzić o kulach. Następnie na planie filmowym, kiedy pędziła na koniu, zwierzę spłoszyło się i uderzyło w drzewo, zrzucając ją z grzbietu. Aktorce nic się nie stało. Ale wkrótce później zdarzył się kolejny wypadek. Tym razem, kiedy Dorota Stalińska jechała samochodem, w auto uderzyła rozpędzona ciężarówka. Aktorka była mocno pokiereszowana, ledwo przeżyła. Dziś twierdzi, że wypadek uświadomił jej, jak kruche jest życie.
Po wypadku, który przeżyłam, zrozumiałam, że gdybym zginęła, mój dziewięcioletni wówczas syn trafiłby z całym tym bólem, do policyjnej izby dziecka i siedziałby tam bardzo długo. Do czasu, kiedy ustalono by, kto ma prawo się nim opiekować. To przecież straszne — wyznała aktorka w jednym z wywiadów.
Kiedy doszło do kolejnego wypadku, ponoć Stalińskiej miał towarzyszyć jej syn, w ostatniej chwili jednak zrezygnował. Aktorka po latach mówiła, że czuwał nad nim anioł i nie pozwolił mu wsiąść. Jednak dorosły już Paweł również uległ groźnemu wypadkowi. Kierowca samochodu, którym podróżował syn aktorki, chcąc uniknąć zderzenia z dzikiem, gwałtownie skręcił. Samochód uderzył o drzewo. Do Doroty Stalinskiej zadzwonił policjant, który poinformował ją, że syn walczy o życie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a Paweł Staliński wraz z matką działa dziś w fundacji Nadzieja.
W wypadku samochodowym zginęła także matka Doroty Stalińskiej. Zdaniem aktorki to ona przekazała jej moc uzdrawiania. Stalińska twierdzi, że na skutek źle dobranych leków doświadczyła śmierci klinicznej. Wówczas „wyszła z siebie", po czym zawisła w powietrzu, oglądając, to co się wokoło niej dzieje: „Widziałam z góry, jak nad moim ciałem pochyla się sąsiadka i usłyszałam słowa jej córki: „Ciocia umarła". Chciałam ją uspokoić, ale czułam, że jestem zbyt wysoko i mój głos nie dotrze" — wspominała aktorka w jednym z wywiadów dodając, że po drugiej stronie zobaczyła tragicznie zmarłą matkę.
Dorota Stalińska w latach 90. grała już znacznie mniej. Poświęciła się polityce, zasiadała w Radzie Miasta Milanówka, była również radną Sejmiku Samorządowego Województwa Warszawskiego. Gra też w teatrze, założyła fundację działającą na rzecz bezpieczeństwa drogowego, prowadzi wykłady na temat ziołolecznictwa, jest autorką książki „Szlachetne zdrowie". Angażuje się w walkę o prawa kobiet, brała udział w Czarnych Protestach. Pomimo mijających lat, Dorota Stalińska nie zwalnia tempa. Niebawem znów będziemy mogli zobaczyć ją w kinach. Aktorka powróci w czwartej części kultowej komedii z lat 80-tych — „Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4".
Nie mam problemu upływu czasu i wieku. Obiecałam synowi, ze będę młoda do późnej starości. I staram się dotrzymać słowa. Zamierzam dożyć stu lat w sprawności fizycznej i psychicznej. Nie starzeję się. Jestem w najlepszym wieku dla kobiety. Kobieta w średnim wieku. Przez następne co najmniej dwadzieścia lat będę więc w tym samym wieku. Po prostu — mówiła Dorota Stalińska w wywiadzie dla „Dziennika zachodniego".