Stanisław Mikulski nie chciał mówić o prywatnej tragedii. Dopiero dwa lata przed śmiercią opowiedział o stracie żony

W swojej karierze zagrał ponad 80 ról teatralnych i 60 filmowych. Jedna z nich sprawiła, że dla widzów na zawsze pozostał Hansem Klossem. Nazywano go "Supermanem socjalizmu". Ale rola słynnego agenta J-23 była dla aktora zarówno błogosławieństwem, jak przekleństwem. Stanisław Mikulski pod maską twardziela skrywał frustrację i osobistą tragedię.

Kobiety za nim szalały, mężczyźni pragnęli być tacy jak on. Kiedy "Stawka większa niż życie" - początkowo spektakl telewizyjnego Teatru Sensacji - miała po sześciu odcinkach zakończyć się śmiercią Hansa Klossa, widzowie protestami wymusili kontynuację. Rola agenta J-23 stała się rolą życia Stanisława Mikulskiego. Serial zrobił międzynarodową karierę, chętnie oglądano go nie tylko w krajach demoludów, ale nawet w Szwecji. Choć zagrał w wielu innych filmach, a w teatrze wcielał się w kreacje dramatyczne, fani wciąż nazywali go Klossem. Zaszufladkowanie stało się przekleństwem aktora, bo po "Stawce" świat filmu nie miał już na niego pomysłu. Mikulski doświadczył też tragedii w życiu osobistym - jego dwóch synów zmarło w kilka godzin po porodzie, a druga żona przegrała walkę z nieuleczalną wówczas chorobą.

Zobacz wideo Najwięksi aktorzy Złotej Ery Hollywood

Aktorski bakcyl

Stanisław Mikulski przyszedł na świat "w najpiękniejszy dzień w roku", jak pisała o nim PRL-owska prasa - 1 maja 1929 roku. Pierwsze lata życia spędził w Łodzi, rodzice chłopca byli robotnikami związanymi z przemysłem włókienniczym. Kiedy Stanisław miał 10 lat, wybuchła wojna. Rodzina musiała opuścić mieszkanie, ponieważ było zlokalizowane na terenach, które naziści przeznaczyli na getto. Mikulski dalej uczył się na tajnych kompletach, bo ubodzy rodzice w wykształceniu upatrywali dla syna szansy na lepszą przyszłość. Istotnie, to właśnie w liceum Stanisław zdecydował o swojej drodze zawodowej, która przyniosła mu sukces. Ale była ona daleka od marzeń państwa Mikulskich o tym, by ich syn został inżynierem.

Stanisław Mikulski występował w jednej ze szkolnych akademii, gdy wypatrzył go ktoś ze szkoły filmowej i zaprosił na casting. Młody chłopak stawił się na umówione spotkanie i ku własnemu zaskoczeniu, dostał rolę w "Pierwszym starcie" Leona Buczkowskiego. Rola, choć niewielka, sprawiła, że Stanisław połknął aktorskiego bakcyla. Ale zanim mógł kontynuować przygodę z filmem, musiał odbyć służbę wojskową. To właśnie wówczas zapisał się do partii. Pod koniec życia w swojej autobiografii "Niechętnie o mnie" pisał, że szczerze wierzył w komunistyczny ustrój i nigdy przeciw niemu się nie buntował. Wielu miało mu to za złe - szczególnie wówczas, gdy podczas Stanu Wojennego nie przyłączył się do bojkotu teatru i filmu. Ale Mikulski kwitował zarzuty stwierdzeniem, że zawsze był wierny sobie i własnym przekonaniom.

Stanisław Mikulski w filmie 'Pan Samochodzik i templariusze'
Stanisław Mikulski w filmie 'Pan Samochodzik i templariusze' EAST NEWS/INPLUS

Po zakończeniu służby wojskowej Mikulskiemu udało się dostać na wymarzone studia na PWST w Krakowie. Następnie przeniósł się do Lublina, gdzie dołączył do zespołu Teatru im. Osterwy. To właśnie tam poznał swoją pierwszą żonę - 19-letnią wówczas artystkę operetkową, Wandę. W 1956 roku na świat przyszedł syn pary, Piotr. Ale Stanisław Mikulski szybko przestał mieć czas dla rodziny. Jego kariera zaczęła nabierać rozpędu, dostał propozycję etatu w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Małżeństwo z Wandą rozpadło się po 12 latach. 

Zacząłem rzadko bywać w domu, a nieobecność męża źle wpływa na małżeństwo - wyznał Stanisław Mikulski w swojej autobiografii.

Agent J-23 nadaje

W Warszawie aktor mógł liczyć na coraz ciekawsze propozycje zawodowe. Jeszcze w 1956 zagrał u samego Andrzeja Wajdy w jego słynnym "Kanale". Następnie kilkukrotnie wcielał się w role żołnierzy - w "Cieniu" Jerzego Kawalerowicza zagrał członka organizacji podziemnej, w "Zamachu" Jerzego Passendorfera wcielił się w akowca, w "Skąpanych w ogniu" tego samego reżysera zagrał kapitana Sowińskiego, a w komedii "Ewa chce spać" Tadeusza Chmielewskiego wcielił się w sympatycznego policjanta. Mundur przylgnął do Stanisława Mikulskiego tak bardzo, że kiedy twórcy telewizyjnego Teatru Sensacji szukali odtwórcy roli Hansa Klossa, szybko zaproponowano jego nazwisko. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę, a sukces "Stawki większej niż życie" przerósł najśmielsze oczekiwania jej twórców.

"Stawka" początkowo była pomyślana jako sześcioodcinkowy serial, a Hans Kloss miał w ostatnim z nich zginąć. Tymczasem w trakcie emisji okazało się, że produkcja cieszy się niesłychanym zainteresowaniem. Widzowie - w dużej mierze rekrutujący się spośród górników i hutników - wystosowali do telewizji list wzywający o kontynuację serii. A studenci Politechniki Gdańskiej grozili blokadą siedziby Telewizji, jeśli ta uśmierci Klossa. Wola ludu zwyciężyła - spektakl doczekał się ostatecznie czternastu emitowanych na żywo odcinków. Następnie powstał osiemnastoodcinkowy serial. I choć miał on wyraźny propagandowy rys (Kloss, a tak naprawdę Polak Stanisław Kolicki, wykrada Niemcom cenne dla radzieckiego wywiadu informacje), stał się hitem nie tylko w Polsce, ale też w pozostałych krajach demoludów, a nawet w Szwecji. Co więcej, oparł się próbie czasu i wciąż ma sporą rzeszę fanów.

Stanisław Mikulski, Wiesława Mazurkiewicz 'Stawka większa niż życie'
Stanisław Mikulski, Wiesława Mazurkiewicz 'Stawka większa niż życie' Fot: Zygmunt Januszewski/TVP/EAST NEWS

"Stawka większa niż życie" nie tylko przyniosła Mikulskiemu ogromną popularność, ale też miała wpływ na życie prywatne aktora. Filmowy Kloss uwodził piękne kobiety, w które wcielały się takie aktorki jak Beata Tyszkiewicz, Iga Cembrzyńska, Ewa Wiśniewska czy Ola Zawieruszanka, tymczasem Stanisław Mikulski zakochał się w odpowiedzialnej za kostiumy Jadwidze Rutkiewicz. W czerwcu 1970 roku para powiedziała sobie sakramentalne "tak". Wkrótce potem okazało się, że Jadwiga jest w ciąży.

Tymczasem Mikulski bardzo dużo grał, wydawało się, że w jego życiu wszystko wspaniale się układa. Ale nie było mu dane długo cieszyć się szczęściem. W 1971 roku na świat przyszedł syn pary, Bartłomiej. Niestety, chłopiec przeżył zaledwie kilka godzin. Tragedia powtórzyła się rok później z kolejnym dzieckiem, Grzegorzem. Ostateczny cios przyszedł, kiedy wyszło na jaw, dlaczego Jadwiga nie jest w stanie urodzić zdrowego dziecka. Kobieta cierpiała na ziarnicę, wówczas nieuleczalną, śmiertelną chorobę. Stanisław Mikulski niemal przez całe życie skrywał osobistą tragedię, prawdę wyznał dopiero w wydanej dwa lata przed śmiercią autobiografii "Niechętnie o sobie".

Jestem im (znajomym, którzy znali prawdę - przyp.red.) wdzięczny za to, że zachowali dyskrecję; przerywam milczenie, aby odciążyć ich i moją pamięć. Moja żona Jadwiga zaczęła chorować w połowie lat siedemdziesiątych. Nie mogła urodzić zdrowych dzieci. (...) O samej chorobie dowiedzieliśmy się później, łącząc ją z wydarzeniami z porodówki. Nazywała się ziarnica. Jest rzadka, częściej dopada mężczyzn, a obecnie - uleczalna. Wtedy jednak mówiono, że to kwestia trzech lat i... koniec - wyznał Mikulski.
Stanisław Mikulski
Stanisław Mikulski Fot: Zygmunt Januszewski/TVP/EAST NEWS

Przekleństwo Klossa

Po śmierci żony w 1985 roku Stanisław Mikulski sprzedał dom, który dla niej wybudował. Wycofał się z życia publicznego. Wcześniej już narzekał na to, że twórcy nie mają na niego pomysłu. A kiedy grywał w teatrze role dramatyczne, część widzów przychodziła tam tylko po to, by na scenie zobaczyć na żywo Hansa Klossa. 

Postawiłem na teatr, tu mogłem się wyżyć i grać czarne charaktery do woli. Najpierw byłem w Powszechnym u Hanuszkiewicza, potem w Polskim. Ale i tu Hans Kloss nie chciał się ode mnie odczepić. Wciąż przyjeżdżały wycieczki, żeby zobaczyć Hansa Klossa na żywo. "Panie Kloss, prosimy o autograf". "Przepraszam, ale dziś nie ma Hansa Klossa, jest Henryk VI, mogę dać autograf jako Henryk VI" - żalił się aktor w wywiadzie dla magazynu "Duży Format".

Pod koniec lat 80. Stanisław Mikulski wyjechał do Moskwy, gdzie w latach 1988-1990 pełnił funkcję dyrektora Ośrodka Informacji i Kultury Polskiej w Moskwie. To właśnie tam poznał swoją trzecią żonę, muzykolog Małgorzatę Błoch-Wiśniewską. Kobieta wychowywała wówczas samotnie trzyletnią córeczkę, Kasię. Przy młodszej partnerce Stanisław Mikulski odżył. Ale kiedy wraz z nową żoną wrócił do Polski, okazało się, że w nowym świecie filmu nie ma dla niego miejsca. Wielu pamiętało mu przeszłość - sympatyzowanie z władzami PRL, członkostwo w partii. Mikulski musiał się więc zadowolić epizodami w serialach. W połowie lat 90. powierzono mu też na kilka lat prowadzenie popularnego programu "Koło fortuny".

Stanisław Mikulski z żoną w 2008 roku
Stanisław Mikulski z żoną w 2008 roku KAPIF
Zrezygnowano ze mnie. Dziś czeka się, aż aktor skończy 65 lat, daje mu się laurkę i wysyła na emeryturę. Tak się złożyło, że później nie było dla mnie roli. Duże role można grać, kiedy ma się lat -dzieści, a nie -dziesiąt. A do tego jeszcze te polityczne historie. Czy mnie ktoś pytał o moje poglądy? Byłem w PRL jedynym aktorem? Niełatwo się z tym wszystkim pogodzić - mówił aktor w wywiadzie dla magazynu "Newsweek".

Pod koniec życia Stanisław Mikulski poświęcił się pisaniu swojej autobiografii "Niechętnie o sobie", wydanej w 2012 roku. W tym samym roku aktor po raz ostatni pojawił się na ekranie. Wystąpił wówczas w filmie zatytułowanym "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć". Sequel legendarnego serialu w reżyserii Patryka Vegi nie przypadł jednak do gustu ani publiczności, ani krytyce. Ostatnie lata życia Stanisław Mikulski spędził w towarzystwie żony na działce na Mazurach. Przez długi czas ukrywał, że zmagał się z chorobą nowotworową. Zmarł 27 listopada 2014 roku w Warszawie. Na pogrzeb aktora na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach przyszły tłumy przyjaciół i fanów. 

Grając Hansa Klossa, Stanisław Mikulski zagrał rolę życia. Rolę, która była dla niego błogosławieństwem i przekleństwem - podsumowała trafnie karierę Stanisława Mikulskiego podczas jego pogrzebu minister kultury Małgorzata Omilanowska.
Stanisław Mikulski w 2012 roku
Stanisław Mikulski w 2012 roku KAPIF
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.