W minioną niedzielę do zagranicznych mediów trafiły fragmenty książki "Finding Freedom - Harry and Meghan and the making of a modern royal family" - nieoficjalnej historii odejścia Meghan Markle i księcia Harry'ego z rodziny królewskiej. W czasie, kiedy Meghan i Harry unikali zainteresowania mediów, kryjąc się najpierw w Kanadzie, a następnie w Los Angeles, reporterzy Carolyn Durand i Omid Scobie opisali historię ich związku i rozstania z brytyjską monarchią. Sussexowie już odcięli się od treści "Finding Freedom", choć początkowo bardzo tej publikacji sprzyjali. Sami autorzy, zajmujący się rodziną królewską od wielu lat, mówią, że wszystko, co znajdziemy w książce, ma swoje potwierdzenie w ich doświadczeniach z czasu pracy w bliskim otoczeniu Meghan i Harry'ego.
Brytyjskim mediom za motyw przewodni ostatnich 48 godzin wystarczył jeden cytat Meghan, w którym stwierdzała ona, że dla rodziny swojego męża poświęciła całe swoje życie. Ale to przecież nie wszystko, co znalazło się w książce. Czego o "Finding Freedom", Meghan, Harrym i samej "Firmie" dowiemy się z fragmentów, które można przeczytać m.in. na brytyjskim "The Times" i "The Independent"?
W "Finding Freedom" znajdziemy szczegóły początków związku jak z bajki. To miała być randka w ciemno, zaaranżowana przez wspólnego znajomego pary. Przez trzy godziny Harry i Meghan pogrążeni byli w rozmowie, natychmiast poczuli do siebie chemię:
Od razu mieli na swoim punkcie obsesję - mówił ich przyjaciel. - Harry zachowywał się jak w transie.
Wystarczyły im trzy randki, żeby zostać nierozłączną parą. Latali przez ocean na zmianę - Harry zawsze zabierał ze sobą tylko jednego ochroniarza, żeby uniknąć rozgłosu. Mimo to media uważnie śledziły każdy jego krok. Będąc w Toronto, otrzymał telefon z Londynu, że za dobę jedna z gazet opublikuje wszystkie informacje na temat jego sekretnego związku. Poproszono go o powrót do domu, ale Harry odmówił.
Kiedy skończyła się bajka, zaczęła się brutalna rzeczywistość życia w rodzinie królewskiej, której szczegóły zdradza para brytyjskich dziennikarzy od lat związanych z dworem.
Durand i Scobie twierdzą, że jedną z przyczyn obecnej sytuacji było podejście całej rodziny królewskiej - bliskich Harry'ego, ale i pracowników - do jego nowej partnerki.
Tak jak książę William ostrzegał Harry'ego przed związkiem z Meghan, tak i przyjaciele ostrzegali amerykańską aktorkę przed wiązaniem się z księciem. Pytanie, czy przestrzegali przed samą rodziną królewską, czy może przed brytyjską prasą, pozostaje niepokojąco otwarte i bez odpowiedzi:
Patrz, jak skończyła Diana - mówiły jej przyjaciółki, których obszerne wypowiedzi znajdziemy w "Finding Freedom". - Oni nienawidzą żon i dziewczyn książąt. Za ciebie też się wezmą - ostrzegały.
I miały rację. Brytyjska prasa brukowa na temat Meghan wymyślała przeróżne rzeczy. Kiedy brakowało zdjęć, do których można było dorobić historię, kreowano zupełnie nową rzeczywistość, o której członkowie rodziny królewskiej nierzadko czytali ze zdumieniem. Sprawy nie polepszał fakt, że Meghan i Harry musieli przestrzegać nadrzędnej zasady rodziny królewskiej - nie komentować i nie negować nawet wyssanych z palca bzdur.
Autorzy "Finding Freedom" - Carolyn Durand i Omid Scobie - wspominają tutaj np. słynną historię z początkiem konfliktu Meghan i księżnej Kate. Wszystkie późniejsze nieporozumienia między obiema paniami miały zacząć się chwilę przed ślubem Meghan i Harry'ego, w czasie przymiarek strojów dla dzieci.
Kate we łzach!
Wymagania Meghan doprowadziły Kate do skraju - grzmiały nagłówki.
Według Durand i Scobie prawda była inna:
Meghan i Kate nie znały się wtedy prawie w ogóle. W czasie przymiarek niektóre dzieci nie miały ochoty współpracować, dużo się działo - czytamy we fragmentach "Finding Freedom", przytaczanych teraz obszernie przez prasę zagraniczną. - Jednak koniec końców wszystko świetnie się udało. Kate i Meghan były zmęczone i zestresowane, ale wszystko odbyło się w atmosferze życzliwości i profesjonalizmu, co potwierdzają obecni wówczas przy nich inni ludzie.
Ale nie wszystkie konflikty pozostają w sferze zmyślonej. Okazuje się, że Harry i William naprawdę ograniczyli kontakty po tym, jak starszy brat ostrzegł młodszego przed pośpiechem w związku z Meghan. Kiedy po trzeciej randce książę i aktorka stali się nierozłączni, William postanowił wziąć brata na poważną rozmowę. Nieopatrznie użył jednak w stosunku do Meghan nieodpowiednich słów:
Nie spiesz się w tej sprawie - miał mówić Harry'emu. - Daj sobie czas, żeby poznać tę dziewczynę.
"Ta dziewczyna" ("this girl") zadziałała na Harry'ego jak płachta na byka. Miał uznać Williama za snoba, który czuje się ważniejszy od jego partnerki, skoro nazywa ją w tak lekceważący sposób. W kolejnych miesiącach miało być już tylko gorzej. Harry wszędzie doszukiwał się niechęci do Meghan. Był w stanie zerwać kontakty z bliskimi przyjaciółmi, którzy wyrażali obawy w stosunku do aktorki i jej hollywoodzkiego otoczenia.
Przed ślubem wiele osób naokoło Harry'ego mówiło wprost, że jego nowa znajomość postępuje trochę zbyt szybko. Meghan była lekceważona, związku nie traktowano poważnie, nazywano ją "aktoreczką Harry'ego". Po ślubie głosy te ucichły, ale odsuwanie od istotnych ról i lekceważenie się nie skończyły.
Jako małżonkowie i wysoko postawione w hierarchii osoby, Meghan i Harry liczyli na duże wpływy i rozwinięcie skrzydeł. Niestety, miejsce Harry'ego w kolejce do objęcia tronu jest zbyt odległe, żeby ktokolwiek liczył się z ich propozycjami.
Wiedzieli, jaka jest hierarchia i respektowali ją, ale nie było im łatwo, kiedy chcieli się w cokolwiek zaangażować. Zawsze, kiedy coś proponowali - projekt charytatywny, jakąś kwestię, którą mogliby poruszyć publicznie - słyszeli, że ktoś ważniejszy od nich już ma to w planach, albo właśnie skupia na sobie uwagę mediów, więc muszą poczekać na swoją kolej - piszą autorzy "Finding Freedom".
Brak wsparcia ze strony rodziny królewskiej był właściwie normą. Meghan miała to odczuwać szczególnie dotkliwie. Autorzy przytaczają tu jej słowa z marca, które wypowiedziała do swojej koleżanki:
Poświęciłam całe swoje życie dla tej rodziny. Chciałam zrobić wszystko, co by było trzeba. Ale skończyło się właśnie tak - to bardzo smutne - mówiła ze łzami.
Słowa te od niedzieli krążą po brytyjskiej prasie, która wprost pyta Meghan, co takiego aktorka poświęciła przez te dwa lata, skoro jej wcześniejsze życie kręciło się naokoło jednej z ról w średnio popularnym serialu. Ciężko wyobrazić sobie, żeby wejście do rodziny królewskiej było aż tak bolesne, tym bardziej, że była to świadoma decyzja. Wcześniejsze dziewczyny Harry'ego głównie z tego powodu zostawały jego byłymi, że nie chciały płacić takiej ceny nawet za dalsze życie w luksusach pałaców.
Zaczęli widzieć swoje bajkowe życie w niebywałych luksusach i przywilejach jako "więzienie" - grzmi w swoim felietonie Piers Morgan, niedoszły partner Meghan Markle i jeden z prowadzących "Good Morning Britain". - Mieliśmy przeczytać tę książkę i zrozumieć, jak źle byli traktowani, jak bardzo trzeba im współczuć. No cóż, stało się inaczej. Z fragmentów opublikowanych przez kilka gazet wyziera obraz żałośnie użalających się Harry'ego i Meghan.
Podobnego zdania są komentatorzy różnych mediów na całym świecie:
Czytając pierwsze opublikowane fragmenty z "Finding Freedom" można stwierdzić, że ta książka nie pozwoli Sussexom ani zyskać nowych fanow, ani odbudować popularności w Wielkiej Brytanii - "The Rumble".
Brak jasnego sprzeciwu Harry'ego i Meghan na temat "Finding Freedom" oznacza, że nie mają nic przeciwko takim "przeciekom", o ile mogłyby one być dla nich korzystne - "The Telegraph".
To królowa będzie najbardziej zawiedziona, bo ta książka otwiera stare rany, kiedy wszyscy już dawno poszli do przodu - "Vanity Fair".
Meghan Markle i książę Harry od ponad pół roku wiodą życie daleko od Wielkiej Brytanii. Kiedy w marcu ostatecznie odłączyli się od rodziny królewskiej, częściowo zniknęli z radarów brytyjskiej prasy brukowej. Jednak jak widać, pierwsze emocje, jakie towarzyszą "Finding Freedom" są dla nich na tyle niekorzystne, że odcięli się od książki, do której wcześniej się przyznawali. Brytyjczycy nie wróżą im szybkiego powrotu na Wyspy Brytyjskie.