Michelle Obama i Barack Obama poznali się w 1988 w firmie prawniczej Sidley & Austin, a w 1992 roku wzięli ślub. Małżonkowie doczekali się dwóch córek i przez lata uchodzili za jedną z najzgodniejszych par światowej polityki. W ostatnim czasie zaczęły się jednak nasilać plotki o ich rzekomym rozwodzie. W kuluarach plotkowano, że były prezydent USA miał mieć romans z Jennifer Aniston. Teraz na temat rewelacji dotyczących rzekomego rozwodu głos zabrała Michelle Obama.
Doniesienia o tym, że w małżeństwie Omamów ma nie dziać się dobrze, gruchnęły po tym, jak Michelle Omama nie towarzyszyła mężowi podczas pogrzebu Jimmy'ego Cartera. Polityk był również sam na inauguracji Donalda Trumpa na prezydenta. Zagraniczne media rozpisywały się wówczas, że absencja byłej pierwszej damy ma wynikać z tego, że jej relacje z Obamą są "wręcz toksyczne". 61-latka ma jednak inne zdanie na ten temat.
W najnowszym odcinku podcastu "Wild Card", który prowadzi z bratem, zdradziła, dlaczego nie pojawiła się na tych wydarzeniach u boku męża. Jak twierdzi, w końcu - po latach spędzonych w Białym Domu - może pozwolić sobie na to, by podejmować decyzje samodzielnie i nie przejmować się konwenansami. - Jedną z najważniejszych decyzji, jakie podjąłem w tym roku, było pozostanie w domu i nieuczestniczenie w pogrzebach, inauguracjach i wszystkich tych rzeczach, w których powinnam uczestniczyć. To była część mojej ambicji, by móc powiedzieć: "Pozwól mi określić, co chcę robić, poza tym, co powinnam robić, czego oczekuje ode mnie świat" - zaczęła.
Obama nie żałuje swoich decyzji, mimo że przez to spadła na nią krytyka, a w mediach zaczęły pojawiać się plotki o kryzysie w jej małżeństwie. - To są moje wybory. Niezależnie od tego, jaka była reakcja świata, musiałam się z tym pogodzić. Ale nie żałowałam tego, wiesz? Teraz to moje życie i mogę to powiedzieć. Ale zobaczymy. Może w przyszłym roku usiądziemy i powiem: "Wiesz, posunęłam się trochę za daleko".
Na tym nie koniec, bo 61-latka wprost odniosła się do plotek na temat rzekomego rozstania z mężem i niejako je wyśmiała. - Fakt, że ludzie nie widzą mnie wychodzącej na randkę z moim mężem, wywołuje plotki o końcu naszego małżeństwa. To coś w stylu: "OK, więc nie wrzucamy zdjęć na Instagrama co minutę. Mamy po 60 lat. Mamy po 60 lat, ludzie. Po prostu nie będziecie wiedzieć, co robimy co minutę - grzmiała.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że Michelle Obama już przed miesiącem odnosiła się do doniesień na temat rzekomego rozwodu. Wtedy również chciała uciszyć plotki. - Gdybym miała problemy z mężem, wszyscy by o tym wiedzieli. Mój brat by o tym wiedział. Rozwiązywałabym problemy publicznie. Nie jestem męczennicą - powiedziała Stevenowi Bartlettowi, prowadzącemu podcast "The Diary of a CEO".