14 czerwca gruchnęły wieści, iż podróżujący na festiwal w Opolu Ryszard R. doprowadził do kolizji w okolicy swojego domu w Brodnicy. "W jego krwi było 1,6 promila alkoholu. Mężczyzna usłyszał zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości" - wyjaśnił dla "Super Expressu" młodszy aspirant, Paweł Dominiak, rzecznik prasowy brodnickiej policji. Prokuratura przekazała właśnie najnowsze informacje w sprawie.
- Panu Ryszardowi R. został postawiony zarzut popełnienia przestępstwa z art. 178a paragraf 1 Kodeksu karnego. Postępowanie jest na początkowym etapie, więc będą wyjaśniane wszystkie okoliczności zdarzenia - ujawnił w rozmowie z "Faktem" prok. Rafał Ruta z Prokuratury Okręgowej w Toruniu. Artyście ma więc grozić do trzech lat pozbawienia wolności i zakaz prowadzenia pojazdów. Co ważne, prokurator wyjawił też, jak do sprawy odniósł się sam muzyk. - Podejrzany Ryszard R. przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień - poinformowano.
Przypomnijmy, że do całego zdarzenia doszło około godziny 12:00 w sobotę 14 czerwca. Ryszard R., który prowadził samochód marki Volkswagen, rozpoczął manewr wyprzedzania i wjechał na środek jezdni. Nagle zahaczył o bok nadjeżdżającego z naprzeciwka opla. Jego kierowca, który chciał uniknąć zderzenia, gwałtownie skręcił w prawo i zatrzymał pojazd. Wtedy też zorientował się, że za kierownicą drugiego samochodu siedzi znany muzyk. Kierowca zadzwonił na policję, lecz gdy służby przyjechały na miejsce, sprawcy zdarzenia już nie było. Policjanci udali się do jego domu.
Co ciekawe, menadżer artysty udzielił krótkiego komentarza dla "Super Expressu". Poinformował w nim o wersji zdarzeń dość odmiennej od tej, którą przekazała policja. Zdaniem agenta Ryszarda R. to muzyk był jedynym poszkodowanym w wypadku, gdyż miał uderzyć się w głowę, przez co później założono mu szwy. Zdaniem menadżera do kolizji doszło na skutek oślepienia artysty przez słońce.