23 maja odbyła się debata prezydencka między Karolem Nawrockim i Rafałem Trzaskowskim. W pewnym momencie kandydat popierany przez PiS niespodziewanie włożył coś do ust. Szef sztabu Nawrockiego, Paweł Szefernaker, wyjaśnił, co to miało być. "Rozwiążę tę zagadkę: to był snus (sam Karol Nawrocki nazywa to gumą nikotynową), by nie zasnąć podczas tyrad Rafała Trzaskowskiego" - pisał na platformie X. Po głośnej sytuacji Nawrocki poddał się badaniom na obecność narkotyków w organizmie. "Wynik oczywiście negatywny" - pisał kandydat. Jego zachowanie nie spodobało się Mariuszowi Szczygłowi.
Mariusz Szczygieł odniósł się w mediach społecznościowych do wpisu Nawrockiego, który chwalił się negatywnym wynikiem testu. Otwarcie skrytykował jego zachowanie. "Kandydat zrobił test na obecność narkotyków. I nie ma. Nie chodzi nam o narkotyki. Chodzi o używanie publiczne w kilku sytuacjach medialnych ogromnej dawki nikotyny w postaci saszetki nikotynowej. Co świadczy o tym, że kandydat sobie nie radzi w sytuacjach trudnych, propaguje nikotynizm i nie może być moim prezydentem" - napisał. Zdaniem Szczygła Nawrocki manipuluje wyborcami.
Nie tylko Mariusz Szczygieł publicznie skrytykował Karola Nawrockiego. Głos w programie "Fakty" zabrała także była pierwsza dama, Jolanta Kwaśniewska. - Ja nie chciałabym mieć nawet takiego sąsiada jak pan Nawrocki. Nie wyobrażam sobie, żeby pan Nawrocki został głową państwa - grzmiała. Wspomniała o aferach z kandydatem w roli głównej. - Mam wrażenie, że sam PiS nie wie, kim jest pan Nawrocki. On jest tak jak Shrek. Jego się obiera jak cebulę i ciągle nowe warstwy wychodzą, a każda kolejna jest jeszcze bardziej niepokojąca - stwierdziła Jolanta Kwaśniewska.