Marcin Miller to prawdziwa legenda muzyki disco polo. W latach 90. założył zespół Boys i przeboje grupy z pewnością usłyszycie niemal na każdym polskim weselu. W ostatnim czasie muzyk ma problemy ze zdrowiem, a dokładniej z przepukliną trzech kręgów kręgosłupa. Na jednym z nagrań, które opublikował w mediach społecznościowych, pokazał, jak ubierając się, wręcz krzyczy z bólu. - Jak co rano, najprostsze rzeczy są najtrudniejsze. Majtki już włożyłem. To jest wyzwanie, skarpet już nie włożę - mówił. Dziś muzyk musi uważać na każdy ruch i wymaga codziennej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna.
Marin Miller wyjawił w rozmowie z "Faktem", że prawie codziennie musi przechodzić rehabilitację. Wokalista ma także osobistego trenera i masażystę. Uzupełnieniem spotkań z rehabilitantem są ćwiczenia wykonywane w domu. "Tak sobie do głowy to już wbiłem, że to codziennie rano ćwiczę. Zresztą ja nigdy się nie załamywałem" - wyznał. Jak sam przyznał, jest to nie tylko bardzo absorbujące, ale także kosztowne.
Bardzo muszę uważać, ale jest o wiele lepiej niż wcześniej. Wiąże się to jednak z olbrzymią pracą. Mam rehabilitację prawie codziennie. Nie na NFZ, bo tam są olbrzymie kolejki. Chodzę prywatnie i za każdą wizytę sporo płacę
- podkreślił lider grupy Boys. Miller wspomniał także o bólu, z jakim wiąże się wykonywanie ćwiczeń. Nie zawsze jest to proces, który jest miły i przyjemny. "To są ćwiczenia, które muszą iść swoim rytmem. Ale są też takie momenty, kiedy to masażysta musi działać, a ja wtedy krzyczę z bólu i przeklinam. On to rozumie, że może bardzo boleć. I wcale temu się nie dziwi" - dodał.
Marcin Miller wyjawił, jaki jest koszt rehabilitacji. Biorąc pod uwagę, że potrzebuje aż kilku sesji w tygodniu, to na swoje zdrowie musi przeznaczyć całkiem sporą sumę pieniędzy. Jak sam zaznaczył, wiele mu to daje.
Za taki jeden seans płacę 150-250 zł. Ale warto zapłacić. Po takiej rehabilitacji nie czuję się zmęczony, tylko szczęśliwy
- wyjaśnił. Mimo problemów ze zdrowie Marcin Miller nie zamierza rezygnować z występów. W rozmowie z "Faktem" przyznał, że musiał zmodyfikować je, biorąc pod uwagę swoje problemy, ale nadal doskonale czuje się na scenie. "Niektórych rzeczy nie mogę już robić i pewne rzeczy się dla mnie skończyły. Musiałem się z tym pogodzić, że nie mogę już skakać z nogi na nogę. To jest wstrząs i boję się o swój kręgosłup. Od razu zaczyna boleć. Więc tańce na scenie już nie są dla mnie" - podsumował.