Renata Pałys stworzyła ikoniczną postać Heleny Paździoch, w którą wcielała się przez wiele lat. Aktorka nigdy nie zakładała, że widzowie pokochają jej kreację. "Cały czas spotykam się z sympatią widzów, chociaż moja postać nie jest zbyt sympatyczna" - mówiła swego czasu. Ostatnio Pałys udzieliła ciekawego wywiadu Pomponikowi. Poruszono w nim kontrowersyjny temat emerytur. Jak wiadomo, aktorka jest już w wieku emerytalnym, ale nadal pracuje. "Mam emeryturę, jaką mam, nie mam zamiaru mówić, jaka ona jest. Natomiast, pracując cały czas w systemie takim, że raz mam pracę, raz nie mam, nauczyłam się dbać o swoje finanse" - wyznała. Co sądzi o wypowiedziach innych gwiazd?
Aktorka ma świadomość, że sytuacja emerytalna w branży artystycznej jest wyjątkowo trudna. "Zawsze, jak mówimy o emeryturze i aktorzy mówią o wysokościach tej emerytury, które są żałosne, to pada taki argument: 'bo się nie płaciło, to się nie ma'. Natomiast ci ludzie, którzy tak mówią, nie wiedzą jednego. Otóż przed 1989 r., przed w ogóle zmianą systemu emerytalnego, jak myśmy pracowali w filmie na umowę-zlecenie, to ostatni punkt tej umowy zawsze był taki, że 'zleceniodawca opłaca wszystkie należne składki'" - zaczęła. "Nie mówiło się wtedy o ZUS-ie, o takich sprawach. Nam się wydawało, że jak wszystkie, to wszystkie, prawda? A tylko się odprowadzało podatek dochodowy, więc mieliśmy całe lata nieskładkowe, nie dlatego, że nam się nie chciało, tylko nie było takiego systemu. Potem system się zmienił, myśmy odprowadzali już składki sami. Odprowadzało się składki, często te składki były w wysokości takiej, ile myśmy zarabiali miesięcznie. To jest zawód, w którym można trzy miesiące nie pracować. Nikt o tym nie myślał." - wyjaśniła.
Aktorka zwróciła uwagę, że zarobki w PRL-u wcale nie były wysokie, a co za tym idzie, gwiazdy z tamtych czasów nie miały możliwości odkładania pieniędzy. "Pieniądze, które się wtedy zarabiało, wszystkim się wydawały żałosne, naprawdę nie było z czego odkładać. Teraz jest inaczej, więc życzę młodym ludziom, żeby odkładali. Natomiast my, no, musimy się rozporządzać tym, co mamy" - podsumowała.