Ciasto na pierogi, niskokaloryczny sernik, fit śniadanie, idealnie wypieczony kurczak... Ania Gotuje dziesiątki razy ratowała cię z opresji, gdy szukałeś przepisu, kulinarnych porad czy pomysłu na obiad. Autorka bloga ma niewątpliwie ogromną wiedzę i umiejętność przekazania jej w prosty i przystępny sposób. I choć może mówić o gigantycznym sukcesie, sławy zdecydowanie nie szuka. W 2025 roku minie już dziesięć lat, odkąd Ania Gotuje rozpoczęła dźwiganie ciężaru, jakim jest kulinarna edukacja Polaków.
Choć ostatnie zdanie może wydawać się nieco przesadzone, statystyki mówią same za siebie. Jak podaje portal Wirtualnemedia.pl, w samym listopadzie ubiegłego roku blog Ania Gotuje odwiedziło 6,71 mln użytkowników, co przekłada się na 22,6 proc. wszystkich osób korzystających z internetu w Polsce. W mediach społecznościowych blogerki można z kolei podejrzeć informację, że jej strona dobija nawet do 10 mln unikalnych użytkowników miesięcznie. To dużo? Nawet bardzo. Dla porównania - na Instagramie w Polsce aktywne konta ma 15,4 mln osób (według danych sondażu przeprowadzonego na zlecenie Wirtualnemedia.pl we wrześniu 2024 roku).
Co stoi za tym sukcesem? Powodów jest kilka. Autorka bloga z całą pewnością dba o to, aby jej przepisy znajdowały się wysoko w wyszukiwaniach Google'a. Po wpisaniu hasła "zupa pomidorowa" czy "kotlety schabowe" strona Ania Gotuje pojawia się na pierwszym miejscu. Przyciągnięcie użytkowników to jedno, ale zatrzymanie ich na stronie to inna kwestia. A tutaj Ania Gotuje też może mówić o ogromnym sukcesie, bo na jej stronie każda osoba spędza średnio ok. 9 minut. Dlaczego? Krótka piłka. Przepisy są po prostu bardzo dobre, o czym dobitnie świadczą opinie (zupa pomidorowa - średnia 4,9 z 1756 ocen, schabowe - 4,9 z 1534). A skoro Ani można zaufać, to po co eksperymentować?
Na uznanie internautów zasługuje również fakt, że Ania Gotuje ze swoimi przepisami przechodzi prosto do sedna. Jeśli ktoś szuka porady, ile czasu gotować ryż, nie chce przecież rozpisanego na pięć stron elaboratu o wycieczce autora do Chin. A u Ani dostaje konkrety - składniki, gramatura, kalorie, czas gotowania. Dlatego jej blog przyciąga też osoby nawet z zerowym pojęciem o gotowaniu.
Choć wydawać by się mogło, że za tak popularną stroną internetową stoi prawdziwe imperium, Ania do sukcesu doszła sama. Kim zatem jest tajemnicza podpora polskich kucharzy-amatorów? Autorka bloga nazywa się Anna Wrońska i mieszka w Warszawie. Bloga założyła w 2015 roku z pasji do gotowania. Jak możemy przeczytać na jej stronie internetowej, kulinariami interesowała się już od dziecka, podpatrując w kuchni mamę i babcię. Wrońska nie zdradza nic na temat wykształcenia, ale, jak podkreśla, stale się rozwija i bierze udział w kulinarnych warsztatach pod okiem ekspertów. Potwierdzają to zresztą nieliczne ujęcia na Instagramie, na których staje przed obiektywem.
Bo media społecznościowe Anny Wrońskiej niemal całkowicie zajmują zdjęcia jedzenia. Podejrzenie fragmentów życia prywatnego autorki Ania Gotuje jest dość karkołomnym wyzwaniem. Blogerka unika wstawiania nawet własnych zdjęć, a rodzinny kadr na Instagramie udało mi się znaleźć jeden. Wiadomo, że jest mężatką, ma dwóch synów, kocha zwierzęta i podróże. "Mój mąż śmieje się, że gdy dłużej nie gotuję, to robię się nieswoja. Coś w tym musi być. Dlatego gdy wyjeżdżamy na wakacje, jeśli tylko jest taka możliwość, wybieramy zamiast hotelu mieszkanie z kuchnią" - mówi blogerka.
Ogromną pasją Anny Wrońskiej jest kolarstwo górskie i, tak jak w gotowaniu, tutaj też daje z siebie wszystko. Na jednośladzie śmiga nawet po śniegu i niestraszne są jej długie dystanse. "76 km na rowerze. Wyprawa rodzinna do zamku w Czersku zaliczona. Nocleg i z rana powtórka do domu" - można przeczytać pod jednym z jej postów.
CZYTAJ TEŻ: Zjadłam rogala marcińskiego od Gessler za 35 zł za sztukę. Warto? Już wiem
Z takimi zasięgami i popularnością Anna Wrońska mogłaby śmiało zostać gwiazdą na miarę Magdy Gessler czy Nigelli Lawson. Ale blogerka nie szuka rozgłosu. Na prośbę o udzielenie odpowiedzi na kilka pytań grzecznie i stanowczo dziękuje za propozycję. Próżno szukać wywiadów z nią, nie pojawia się w śniadaniówkach i nie chodzi na ścianki. A mimo to fanów jej nie brakuje. Świadczy o tym ogromna społeczność skupiona wokół bloga. Dopytują o nowe przepisy, proszą o porady i dzielą się zdjęciami przygotowanych potraw. A Wrońska znajduje czas, aby im odpisywać, podpowiadać i chwalić za kulinarne postępy.
Autorka Ania Gotuje z całą pewnością jest świadoma, jaki wpływ jej praca ma nie tylko na codzienne życie Polaków, ale też na polską popkulturę. Jej blog stał się bohaterem niezliczonych memów, które Wrońska udostępnia zresztą w specjalnej sekcji na Instagramie. Ostatni dotyczy przepisu na słynnego "chałkonia", czyli stworzonej przez AI rzeźby konia z chałki, który lotem błyskawicy rozszedł się po mediach społecznościowych. Choć mem żartobliwie zakłada, że receptura pojawiła się już na blogu, bylibyśmy mocno zdziwieni, gdyby Wrońska faktycznie podjęła się podobnego zadania. Anna Wrońska nie musi bazować na kontrowersji czy udziwnieniach - siłą jej sukcesu jest prostota, dokładność i duża dawka wiedzy. Ma być prosto i smacznie. I jest.