7 kwietnia w kraju obywatele decydują o przyszłości samorządów, a uprawnionych do oddania głosu jest prawie 30 milionów osób. Kinga Rusin to jedna z tych gwiazd, które zawsze starają się w jakiś sposób zachęcić obserwatorów do podjęcia różnego rodzaju działań. Tym razem nie było inaczej, gdyż wspominała o wyborach w mediach społecznościowych. Dziennikarka musiała sporo poświęcić, by wybrać się do lokalu wyborczego. Okazuje się, że zagłosowała, mimo że ledwo chodzi.
Dziennikarka regularnie podejmuje polityczne tematy na Instagramie. Równie chętnie namawia fanów, by decydowali o swojej przyszłości i wybierali się na wybory. W przypadku głosowania 7 kwietnia nie było inaczej. Rusin pokazała się przed lokalem wyborczym i angażowała obserwatorów do wyjścia z domu i oddania głosu. "Kochani, chodźmy na wybory bo frekwencja na razie jest mizerna. Naprawdę chcecie zostawić wasze miejsce zamieszkania w rękach przypadkowych ludzi?" - napisała w poście. Prezenterka nie miała jednak lekko, a oddanie głosu kosztowało ją wiele. Okazuje się, że dzień wcześniej udała się na imprezę, na którą założyła szpilki. Wiele godzin w niewygodnych butach dało o sobie znać dzień później, a Rusin ledwo może się poruszać.
Ja już zagłosowałam, a uwierzcie, było ciężko… bo po wczorajszej imprezie i kilku godzinach na szpilkach ledwo chodzę
- wyznała we wpisie.
Dziennikarka ma teraz czas i fundusze, by móc zwiedzać świat. Niedawno wraz z Markiem Kujawą przebywali w Kolumbii, a dokładniej w stolicy, Bogocie. Pomiędzy parą doszło do pierwszej sprzeczki. Mężczyzna chciał jak najszybciej opuścić miasto, a Rusin się z nim nie zgodziła. - Pierwszy chyba raz nie zgadzam się z Markiem! Mi się Bogota podoba, a on ledwo przyjechał, już by wyjeżdżał. Fakt, Bogota to nie Paryż czy Nowy Jork, ale mnie zaskoczyła na plus, może dlatego, że nie miałam wobec niej zbyt dużych oczekiwań - wyznała w mediach społecznościowych.
Komentarze (2)
Kinga Rusin spełniła obowiązek wyborczy, chociaż nie miała łatwo. "Ledwo chodzę"
Red. Kwasek miałaby temat na 10 wypierdów.