Myśleliście, że wymiana wszystkich prowadzących na początku roku, to koniec zmian w "Pytaniu na śniadanie"? Nic bardziej mylnego. Dopiero co pisaliśmy o zniknięciu z wizji wieloletniego reportera programu - Mateusza Szymkowiaka. Rewolucja kadrowa ciągle trwa. Teraz do odświeżonej wersji programu, który porusza tematy za czasów rządów PiS-u zakazane, dołączył nowy reporter. To znany świetnie z wieloletniej współpracy z TVN - Ireneusz Bieleninik.
Ireneusz Bieleninik ma duże doświadczenia w pracy przed kamerą. W TVN prowadził telewizyjny program "Siłacze", w którym relacjonował zmagania najsilniejszych sportowców. Poza tym był gospodarzem swego czasu bardzo popularnych teleturniejów interaktywnych: "Graj o raj", "No to gramy!", "Salon gier", "Tele Gra", "Trele morele" i "Fabryka gry". Jesienią 2003 roku był również gospodarzem drugiej edycji zabawy "Przygarnij Kropka". Poza tym pojawiał się w TVN Turbo w produkcji "Szkoła Auto". W wakacje 2009 roku współprowadził trzecią edycję programu "Projekt plaża". W ostatnich latach nie było go w telewizji i skupił się głównie na pracy konferansjera.
Zrobiłem już jedną rzecz dla "Pytania na śniadanie" i czekam na kolejne zlecenia. Myślę, że tak się to potoczy, że będzie to dłuższa współpraca. Perspektywy są dobre. Czekam na propozycje, bo wiadomo, że jest mnóstwo wydawców w programie, którzy też szukają tematów i zlecają różne rzeczy. W kręgu moich zainteresowań jest południowa Polska, bo mam tam dużo różnych zajęć i nie ma mnie w Warszawie. Moim zdaniem ja będę od zadań specjalnych. Jak będzie np. trudny temat na żywo daleko w terenie, to wchodzę i go robię. Na pewno cieszę się na to wyzwanie i czekam co przyniesie ciekawego
- wyznał Ireneusz Bieleninik w rozmowie z dziennikarzem Plotka, Bartoszem Pańczykiem.
Dlaczego swego czasu Ireneusz Bieleninik zniknął z wizji? O tym opowiedział dopiero po latach - 2023 roku. - Odszedłem dlatego, że zmuszono mnie do odejścia. Komuś podpadłem i tak naprawdę nie wiem komu. Nie chcę rzucać teraz nazwiskami, ale ten, którego mógłbym za to obciążyć, patrząc mi prosto w oczy, powiedział, że w ogóle nic nie wie, a wszyscy mówili, że jest inaczej. Ale dużo mu też zawdzięczam i muszę to po prostu uszanować. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ - wyznał reporterowi Kozaczka. Przy okazji zwrócił wtedy uwagę na zmiany, jakie zaszły w telewizji, gdy go nie było. - Telewizja od czasu, kiedy ja w niej się znalazłem, zmieniła się bardzo. Pojawiło się mnóstwo programów, mnóstwo audycji. Gwiazdy sypią nam się z rękawa. (…) Stajesz na ulicy, z kimś robią wywiad, a ty po prostu nie wiesz, kto to jest. I za rok wcale nie musisz wiedzieć, kto to jest. Więc cieszę się, że przez te lata cały czas gdzieś jestem i robię dobrą robotę, że cały czas w tym świecie medialnym jestem. Dla mnie to wielka frajda - podsumował. Jak teraz odnajdzie się na wizji w nowej rzeczywistości? Póki co, to jak zmienił się przez lata, zobaczysz w naszej galerii na górze strony.