Maciej Miecznikowski od ponad dwóch dekad jest wokalistą zespołu Leszcze. Piosenkarz pojawił się 7 marca w "Pytanie na śniadanie" w związku z niedawno obchodzonym (3 marca) Światowym Dniem Słuchu. Piosenkarz sam zmaga się z problemami ze słuchem, o których opowiedział Beacie Tadli i Tomaszowi Tylickiemu.
Muzyk od jakiegoś czasu informował, że ma problemy zdrowotne. Okazuje się, że piosenkarz zmaga się z otosklerozą, która może doprowadzić do całkowitej utraty słuchu przez Miecznikowskiego. Jak podkreślił, na początku wcale nie zauważał problemu. - To bardzo wolno wzrasta, nagle podgłaśniamy telewizor, prosimy, żeby ktoś powtórzył - opowiadał na pytania prowadzących "Pytanie na śniadanie". Pojawił się w śniadaniówce z jednym z najlepszych specjalistów, profesorem z Instytutu Słuchu. Wokalista wyznał, że w ostatnim czasie musiał przejść operacje. - Miałem sześć operacji, bez tego nie mógłbym rozmawiać - powiedział. Jak wyznał, czeka go kolejny zabieg, który jest już zaplanowany. Piosenkarz od razu poczuł różnicę, choć czuje się przemęczony.
Ja po operacji już dobrze słyszę, świat jest tak głośny. (…) Jestem tak zmęczony dźwiękami
- mówił o trudach po zabiegach.
Choć piosenkarz przeszedł już wiele operacji, na co dzień musi nosić aparat słuchowy. Muzyk nie zrezygnował jednak z występowania na scenie. Cały czas koncertuje, ale w trakcie jednego z występów doszło do wpadki związanej właśnie z aparatem.
Ja mam aparat. Przez to mówię głośniej, nachylam się. Nagle na koncercie bateryjka mi wypadła i nagle... Jak się gra samemu to nie ma problemu, bo mamy wewnętrzny słuch, jak musimy współpracować z muzykami, to się zaczyna problem
- opowiedział. W programie u boku Miecznikowskiego pojawił się także profesor Henryk Skarżyński, który jest dyrektorem Instytutu Słuchu. To on przeprowadzał operację u muzyka. Zaapelował, by zwracać uwagę na swój słuch - szczególnie po przebytych infekcjach. To ważne, by co jakiś czas się zbadać. - Prawie w 60 proc. osoby nie zauważyły wad słuchu, które my wykryliśmy - stwierdził.