Joanna Kurska nie ukrywa, że nowa odsłona Telewizji Polskiej nie przypadła jej do gustu. Krytykę działań stacji zaczęła od oceny pierwszego wydania "19.30". - Dawno czegoś tak brzydkiego nie widziałam. Niechlujna nuda, nabzdyczony prowadzący, szkolne offy, montaż jak chrzciny-wesela. I oczywista cenzura. Zabrakło najważniejszej wiadomości, o ustępstwach Tuska za KPO (Krajowy Plan Odbudowy). Zabrakło opinii o bezprawnym skazaniu Wąsika i Kamińskiego, podobnie jak komentarza o bezprawnym przejęciu TVP decyzją ministra kultury, czyli wbrew orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego Rzeplińskiego z wniosku Bodnara, którego w ogóle o to nie zapytano, mimo że owszem miał setkę w tym wydaniu, ale o... praworządności, co było w tym kontekście szyderstwem - wspomniała w rozmowie z "Faktem". To jednak nie było powodem złożenia pozwu przeciwko stacji, a publikacja dotycząca zarobków żony Jacka Kurskiego. Co więcej wiadomo o sprawie?
Żona Kurskiego miała otrzymać ponad 1,5 miliona złotych za nieco ponad rok pracy w stacji. Ta wieść uraziła samą Joannę Kurską, która stwierdziła, że sprawy tak nie zostawi. W pozwie opublikowanym na Facebooku zauważamy, że ta żąda od TVP i szefa "19.30" zadośćuczynienia w kwocie 100 tysięcy złotych.
Danuta Martyniuk okazała pod postem wsparcie dla przyjaciółki. "Asiu, brawo, brawo i jeszcze raz brawo, masz moje poparcie. To jest teraz TVPPO" - napisała żona gwiazdora disco polo. Kurska postanowiła jej odpowiedzieć. "Dziękuję Danusiu, im się wydaje, że mogą wszystko, mogą nas opluwać, kłamać, niszczyć; że tylko oni mogą pracować w mediach, tylko oni mogą zarabiać, jeździć na wakacje, no chyba nie! Zbudowaliśmy piękną Polskę i nie damy tego zrujnować. Przecież oni nawet nie wygrali tych wyborów" - oznajmiła Kurska.
Oczywiście, nie wygrali, poskładali się z czterech i się mądrzą - dodała Martyniuk.
Żona Jacka Kurskiego nie zgadza się z danymi przedstawianymi w mediach, które dotyczą jej zarobków. - To oszczerstwa na mój temat, nigdy nie miałam pensji 117 tys. miesięcznie, jak podano w TVP, to, co zrobili, to szczucie i hejt, który ma mnie zohydzić. Nigdy nie zarabiałam więcej niż poprzednik na tym stanowisku. Jako dyrektor programowy zarabiałam 23 tys. brutto i grosza nie wzięłam za równoczesne pełnienie obowiązków dyrektora marketingu. Najwyższa zaś miesięczna wypłata, jaką kiedykolwiek dostałam w telewizji, opiewała na 32 tys. zł (tzw. podstawa etatu plus honorarium producenta) za produkcję 30 wydań miesięcznie "Pytania na śniadanie" - wyznała w Świecie Gwiazd. Po zdjęcia zapraszamy do galerii.