Wbrew temu, co wciąż sądzi wielu fanów Pauliny Krupińskiej i Sebastiana Karpiela-Bułecki, para nie mieszka na co dzień w Zakopanem. Choć z tym regionem nieodłącznie związana jest twórczość pochodzącego z Podhala muzyka, a zakochani mieli huczne góralskie wesele, życie wiodą w stolicy. W 2019 roku media obiegła jednak informacja, że małżonkowie rzeczywiście zamierzają na stałe przenieść się w góry. Karpiel-Bułecka miał bowiem odziedziczyć w spadku dom na Podhalu.
Jak donosił wówczas "Na żywo", kilka miesięcy po ślubie pary rodzina Sebastiana Karpiela-Bułecki przechodziła trudne chwile. Z informacji tygodnika wynikało, że odeszła ciotka Sebastiana, która była siostrą jego mamy. Siostry mieszkały koło siebie, a należący do ciotki muzyka dom to właśnie on miał dostać w spadku. Karpiel-Bułecka, który jest już właścicielem mieszczącej się w Kościelisku posiadłości, miał zaproponować mamie, aby się tam przeniosła. Planem muzyka było rzekomo połączenie i rozbudowanie dwóch mniejszych domów należących wcześniej do mamy i ciotki i osiedlenie się tam z całą rodziną.
Wygląda jednak na to, że małżonkowie zmienili plany. Sebastian Karpiel-Bułecka i Paulina Krupińska cały czas mieszkają w Warszawie. W stolicy trzymają ich m.in. obowiązki zawodowe. Krupińska cały czas jest jedną z prowadzących "Dzień dobry TVN", a śniadaniówka powstaje w warszawskim studiu. Media donosiły rzekomo, że para zamierza dzielić życie między Zakopane a Warszawę, ale to z kolei mogłoby być trudne ze względu na szkołę ich dzieci.
Być może ze względu na fakt, że Krupińska i Karpiel-Bułecka rzeczywiście mają dom w Kościelisku, niektórzy wciąż sądzą, że para tam spędza większość czasu. Prowadząca "Dzień dobry TVN" odniosła się do tego faktu podczas instagramowego Q&A. - Dzieci chodziły tutaj [do Warszawy - red.] do przedszkola, teraz chodzą do szkoły (...). Nie jestem taką złą matką, która zostawia te biedne, samotne dzieci same na Podhalu i ciągle przesiaduje w Warszawie. Są ze mną cały czas - tłumaczyła.