Jan Piechociński to aktor, który ma na swoim koncie role w dziesiątkach produkcjach filmowych, telewizyjnych i teatralnych. Angażowali go najwięksi polscy reżyserzy - tacy jak Krzysztof Kieślowski, Andrzej Wajda czy Janusz Majewski. Rozpoznawalność zapewniła mu tytułowa rola niewiernego męża i kochanka, Karola Górskiego, w komedii erotycznej Romana Załuskiego "Och, Karol" z 1985 roku. Młodszej publiczności kojarzy się przede wszystkim z roli partnera Moniki z "Klanu" - Feliksa Nowaka. Piechociński zdradził jakiś czas temu, na jaką emeryturę może liczyć.
Piechociński w 2020 roku udzielił wywiadu dla "Angory", w którym opowiedział o wysokości świadczenia z ZUS-u. 74-letni aktor zgłosił się na emeryturę tuż przed pandemią. Jak wyznał, najpierw musiał uporządkować wszystkie dokumenty potwierdzające jego doświadczenie zawodowe. Nie było łatwo, bowiem wiele jego etatów było zbyt krótkich, aby się kwalifikować. Ostatecznie przyznano mu 1500 zł. - Na szczęście znalazłem pomoc w Związku Artystów Scen Polskich, więc w końcu doczekałem się 1500 zł miesięcznie. Jak mówią Amerykanie: za mało, aby żyć, za dużo, aby umrzeć. Dobrze, że jest "Klan" - skwitował Piechociński. W tym samym wywiadzie zażartował, że świadczenie emerytalne to jedyna rzecz, która łączy go z tzw. przemijaniem. - Jestem już w takim wieku, że mam emeryturę, ale to jedyny mój związek z życiem staruszka - powiedział.
Jan Piechociński w przeszłości nie bał się żadnej pracy. Kiedy po sukcesie filmu "Och, Karol" nikt nie chciał go zaangażować, nie wstydził się iść po zasiłek dla bezrobotnych. - Urzędniczki pękały ze śmiechu na mój widok - wspominał w rozmowie z "Party". Pod koniec lat 80. Piechociński zdecydował się rzucić aktorstwo i wyjechał z Polski, aby zarobić pieniądze. W Szwecji można było go zatrudnić w roli malarza pokojowego. Po czasie przyznał, że angaż w "Klanie" niezwykle mu pomógł i sprawił, że w końcu ma stałe źródło dochodu. - Na szczęście dostałem rolę w "Klanie" i zadomowiłem się tu. Dzięki serialowi żyję - zdradził "Angorze".