11 grudnia to bez dwóch zdań ważny dzień dla polskiej polityki. O godzinie 10 wznowiono obrady w ramach pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji, które rozpoczęło exposé Mateusza Morawieckiego. Premier przedstawił plan działania rządu i wystąpił o wotum zaufania. Wszystko wskazuje na to, że go nie otrzyma, w związku z czym zakończy się ośmioletnia kadencja PiS-u. Wydawałoby się, że to dla polityków tej partii dość istotny i pełen emocji moment. A jednak.
Przemówienie premiera trwało w sumie 66 minut, a Morawiecki podsumował działania PiS-u, zaznaczając, że jest dumny z tego, co osiągnęła jego partia. Przedstawił też program przedstawionego przez siebie rządu. - Życzę każdemu rządowi polskiemu takich wyników w kolejnych latach - mówił. Wywody premiera dotyczyły m.in. podatków, emerytów czy relacji z Unią Europejską. Część sali bawiła się znakomicie, bo m.in. po słowach Morawieckiego: "Musimy zatrzymać wojnę polsko-polską. Wzywam do tego wszystkich, także siebie, jak i was", słychać było śmiechy.
Niestety nie wszystkich porwało exposé. Jak można było podejrzeć na transmisji z obrad, a także relacji obecnych na sali osób, Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda odpłynęli w objęcia Morfeusza. Prezydent starał się jeszcze trzymać fason i co chwilę walczył z coraz cięższą głową i opadającymi powiekami.
O analizę wystąpienia Mateusza Morawieckiego poprosiliśmy ekspertkę od mowy ciała Darię Domaradzką-Guzik. Zwróciła uwagę, że słowa wypowiadane przez premiera były niespójne z gestykulacją. Całe exposé porównała do teatru. "Zaczyna komunikatem: 'staję przed wami z podniesionym czołem', po czym natychmiast mocno opuszcza głowę, spuszcza spojrzenie (...). Każda niespójność w komunikacji werbalnej z tym, co widzimy, czyli komunikacji niewerbalnej, daje wyraźny sygnał nieszczerości (...). Tak naprawdę można by powiedzieć, że całe to wystąpienie to jest pewnego rodzaju kłopot" - podsumowała ekspertka.