Weronika Marczuk na początku lat dwutysięcznych odnosiła coraz większe sukcesy medialne. Jej kariera nabrała tempa po tym, jak została jurorką w programie "You Can Dance". Afera, w którą została wplątana, odbiła się szerokim echem. Byłej żonie Cezarego Pazury groziło nawet osiem lat więzienia za przyjęcie łapówki od agenta Tomka, czyli Tomasza Kaczmarka. Agent miał dowiedzieć się, że Marczuk blisko przyjaźni się z Bogusławem Seredyńskim, ówczesnym prezesem Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Za pomoc w prywatyzacji WNT miała przyjąć od Tomasza Kaczamarka pieniądze w kwocie 450 tysięcy złotych. Ostatecznie w 2011 roku prokuratura uznała, że korupcji nie było, a agent Tomek przeprosił swoją ofiarę. Wizerunkowych strat nie dało się jednak odrobić. Marczuk wróciła teraz do tego tematu po latach.
Obecnie agent Tomek zaczął nagle zeznawać przeciwko swoim byłym kolegom i ubiega się o status świadka koronnego. W rozmowie z "Faktem" Marczuk przyznała, że w wyniku jego zeznań mogą być odsłonięte całe mechanizmy wykorzystywania niewinnych ludzi. "Jeśli w wyniku zeznań pana Kaczmarka i innych osób poznamy mechanizmy bezwzględnego wykorzystywania niewinnych ludzi, co przyczyni się do odzyskania dobrego imienia czy odzyskania strat, to wreszcie będzie można powiedzieć, że sprawiedliwość zwyciężyła. Wszystkim nam powinno zależeć na tym, by nikt nigdy nie doświadczył niczego takiego i to ze strony instytucji państwowych, których naczelnym celem funkcjonowania jest ochrona obywatela, a nie jego niszczenie. Niestety, zakończenia są na ogół mniej spektakularne i o przeprosinach nie było tak głośno, jak przy bezpodstawnych oskarżeniach" - wyznała Weronika Marczuk.
Marczuk wyznała jednak wprost, co myśli o metodach, które także wobec niej zastosował agent Tomek. Nazywa je bandyckimi. "To nie były metody jednego agenta. To była machina zaprogramowana na bezwzględne osiąganie celów, jakie stawiało sobie CBA. W ten sposób potraktowano wiele osób. Państwo ma taką siłę, że każdego może zmiażdżyć. Potem wystarczy zamówić kilka kamer telewizyjnych, pokazać pikantne zdjęcia i cała Polska żyje np. spreparowanym łapówkarstwem, ale już rzeczywistym aresztem. Gorzka to satysfakcja mówić teraz o tych bandyckich metodach. (...) Nie cofa się utraconych lat i szans na rodzinę. Przeszłam przez piekło i nikomu tego nie życzę" - dodała Weronika Marczuk w rozmowie z "Faktem".