Jarosław Jakimowicz prawdopodobnie jest świadomy, że pali mu się grunt pod nogami. Został zwolniony z TVP po tym, jak koleżanki ze stacji, z którymi prowadził program "W kontrze" wniosły skargi. Celebryta nie tylko nie przeprosił, ale też stwierdził, że jego zwolnienie to spisek i nie przebierając w słowach zaatakował byłych szefów. W mediach publicznych jest już więc spalony. Jakiś czas temu dostał pracę w prawicowym prawy Prawy.pl. Ponieważ sam zainteresowany także słynie z konserwatywnych poglądów, wyglądało na to, że znalazł swoje miejsce na świecie. Cóż, szybko okazało się, że tam również nie zagrzał miejsca i poprowadził raptem cztery odcinki programu "Tu jest Polska". Kiedy media opisały jego nieudaną próbę powrotu przed kamery, mętnie tłumaczył, dlaczego stracił fuchę. Przypomnijmy, że Jakimowicz obrażał nie tylko szefostwo TVP, ale w skandaliczny sposób wypowiadał się o dziennikarzach TVN24, osobach LGBT+ czy znanych osobach, jak Paweł Deląg, Michał Żebrowski czy Rafał Trzaskowski. Spalił więc za sobą wiele mostów. O to, jakie szanse na "karierę" ma w mediach po tym, jak zostanie powołany nowy rząd, a przy tym zapewne nowa Rada Mediów Narodowych, zapytaliśmy specjalistkę - Dorotę Annę Wróblewską.
Dorota Anna Wróblewska jest mentorką marki osobistej, specjalistką public relations i komunikacji marketingowej, a także właścicielką firmy Mentor Marki. Ma ogromne doświadczenie jako PR-owiec, bo może pochwalić się 20-letnim stażem zawodowym. Zapytaliśmy więc ją o to, jak ocenia sytuację Jarosława Jakimowicza na rynku pracy po tym, jak do głosu dojdzie nowy rząd. Wróblewska zaczęła łaskawie: "Zmiana władzy to dla Jarosława Jakimowicza jednocześnie i problem, i szansa". W dalszej części nie była jednak już tak łagodna w swojej ocenie postaci Jarosława Jakimowicza.
Kiedyś aktor-naturszczyk, uczestnik reality show, prezenter, obecnie starający się pozycjonować raczej jako dziennikarz-komentator. To osoba, która bardziej wykonywała czasowo takie funkcje niż była i jest zawodowcem w tych dziedzinach. I tak jest postrzegany przez swoich odbiorców – ktoś znany z mediów i show-biznesu, trochę celebryta, o niewyparzonym języku i niszowych poglądach. Na pewno ten wizerunek będzie chciał nadal utrzymać - usłyszeliśmy.
Ekspertka nie ma wątpliwości, że Telewizja Polska była dla Jakimowicza tubą, dzięki której mógł wygłaszać swoje kontrowersyjne i szkodliwe opinie. To właśnie dlatego, że wypowiadał się na antenie mediów publicznych, o jego skandalicznych wypowiedziach i zachowaniach było głośno.
Dopóki nie znalazł zatrudnienia w TVP, zaprzątał uwagę odbiorców mediów w niewielkim stopniu, wypłynął szerzej na pobrataniu się z obozem władzy PiS. I tu prowadząc swoje programy zorientował się, jak szerokim echem społecznym i medialnym odbijają się jego osobowość oraz prezentowanie postawy "bezkompromisowego komentatora" rzeczywistości społecznej i politycznej. To, co stało się dalej, wygląda bardzo ciekawie: straciwszy swój kanał przekazu w postaci TVP, stracił też siłę rażenia i uwagę odbiorców. To znaczy, że istotniejsze dla odbiorców było, GDZIE wygłaszał swoje opinie, niż JAKIE one były. Bo poglądy Jakimowicza są nie tyle "bezkompromisowe" czy "kontrowersyjne", co nieakceptowalne w przestrzeni publicznej. Mało tego, podobne opinie są wygłaszane przez inne osoby funkcjonujące na obrzeżach życia publicznego, cieszące się znikomym zainteresowaniem, postrzegane bardziej jako "folklor medialny" niż poważnych komentatorów czy liderów opinii. I do tego narożnika został zepchnięty Jarosław Jakimowicz po utracie kontraktu z TVP. To spory problem i zawodowy, i wizerunkowy - oceniła ekspertka od PR.
Dorota Anna Wróblewska podkreśliła, że Jarosław Jakimowicz przez swoje skandaliczne zachowania powinien się spotkać z ostracyzmem. "Jest postrzegany jako osoba trudna we współpracy, przez dwie grupy, ważne dla wizerunku Jakimowicza i jego szans na pozyskanie nowej pracy. To decydenci w mediach oraz kobiety. Ma też wyrok skazujący za obrażanie KOD na antenie TVP, co samo w sobie powinno skutkować ostracyzmem zawodowym w mediach i nowa Rada Mediów Narodowych, gdy taka powstanie, powinna o tym pamiętać. Wygląda na to, że sam się zaszachował. Aktualnie spalony grunt dla Jarosława Jakimowicza to wszystkie mainstreamowe media, a wygląda na to – po nieudanej współpracy z prawy.pl – że i te mocno prawicowe" - usłyszeliśmy.
Dorota Anna Wróblewska nie ma dobrych wiadomości dla Jarosława Jakimowicza. W świecie mediów nie ma wielkiej szansy na popularność. "Przejście z mainstreamowych mediów i komercyjnej celebryckiej kariery do niszowego jednoosobowego nadawcy dla równie niszowego odbiorcy – to jest aktualny kierunek rozwoju kariery Jakimowicza. Kto jest czy może być odbiorcą? Ci, którzy identyfikują się z jego poglądami i postrzeganiem rzeczywistości oraz ci, którzy chcą go oglądać dla funu. To jest relatywnie mała grupa i nie bardzo "rokuje" dla kogoś, kto jak każdy CELEBRYTA Z POWOŁANIA preferuje podziwiający go tłum". Specjalistka podkreśliła też, że były pracownik TVP, choć próbuje swoich sił na YouTubie, to jego kanał ma obecnie małe zasięgi. Na Instagramie z kolei publikuje dość przypadkowe treści. Te dwie platformy mogą mu dać czas, aż - jak podaje Wróblewska -" znajdzie nowy pomysł na siebie lub kogoś, kto za jakiś czas znowu będzie w stanie "wkręcić" go do głównych mediów. I znów wszystko będzie pasowało do tak elastycznego człowieka jak celebryta – aktor – prezenter – dziennikarz – komentator – czy ktoś tam jeszcze – Jarosław Jakimowicz".