Ewelina Bałdyga miała zaledwie osiemnaście lat. 30 maja 2005 roku wychodziła z uczelni na warszawskim Mokotowie. Gdy chciała wsiąść do swojego sportowego BMW, kierowca białej furgonetki na gostyńskich rejestracjach wciągnął ją do niej i odjechał w eskorcie innego pojazdu. Kontakt z porywaczami trwał latami. Nagle się jednak urwał, a kobieta nie została odnaleziona do dziś.
Po długim procesie, który trwał od stycznia 2017 roku do września 2022 roku, Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Grzegorza K., znanego jako "Ojciec", oraz Tomasza R., znanego jako "Pikus", za członków zorganizowanej grupy przestępczej. To ona miała być odpowiedzialna za uprowadzenie i przetrzymywanie Eweliny Bałdygi. Porwanie było zaplanowane. Dwóch świadków - Janusz M. i Andrzej K. - zeznało podczas dochodzenia, że już w 2004 roku obserwowali dziewczynę na zlecenie Wojciecha S., znanego jako "Wojtas". Ten jednak odpowiadał w procesie za inne przestępstwa i finalnie został skazany na dożywocie. Grzegorz K. "Ojciec" został skazany na 15 lat więzienia i grzywnę w wysokości 21 600 zł. Tomasz R. "Pikus" z kolei dostał 15 lat więzienia i grzywnę w wysokości 14 400 zł. Wyrok zapadł 22 września 2022 roku. Jest nieprawomocny i składane są do niego apelacje. W śledztwie pojawiły się pewne przesłanki, że za porwaniem Eweliny Bałdygi mogli stać członkowie "gangu obcinaczy palców".
Całą akcję z porwania zarejestrowała kamera znajdująca się blisko miejsca zdarzenia. Pojazd wykorzystany do przestępstwa odnaleziono spalony na ul. Stoczniowców w Warszawie nieopodal Wału Miedzeszyńskiego. Od porwania do spalenia samochodu minęły dwie godziny. 31 maja 2005 roku rodzina zgłosiła zaginięcie córki. Śledczy od początku zastanawiali się, czy nie jest to porwanie dla okupu. Nie było w tym nic dziwnego - Józef Bałdyga, właściciel zakładu przetwórstwa mięsa JBB w Łysych, to jeden z najbogatszych Polaków. Pierwszy raz porywacze skontaktowali się z rodziną 5 czerwca 2005 roku. Zażądali kwoty 500 tys. euro w zamian za uwolnienie kobiety.
10 czerwca 2005 roku ojciec i partner Eweliny, Łukasz, chcą dostarczyć okup. Bezskutecznie, bo porywacze myśleli, że Józef, czekający na Łukasza zawiadomił policję i przerwali przekazanie okupu. Było to jednak nieprawdą. W odpowiedzi na to porywacze wysyłają SMS-a. Okup od teraz wynosi milion euro. 28 czerwca 2005 roku doszło do udanej wymiany okupu. Partner Eweliny dostarcza torbę zawierającą kwotę 567 500 euro. Łukasz zatrzymuje się w okolicach mostu Grota Roweckiego i zgodnie z żądaniami porywaczy przekazuje torbę zamaskowanemu mężczyźnie przez ekran dźwiękochłonny. 14 lipca 2005 roku porywacze ponownie domagają się zapłaty pełnej kwoty okupu. Na początku sierpnia porywacze pokazują dowód, że dziewczyna żyje i ponownie żądają okupu. Dzień później rodzina porwanej dziewczyny informuje, że nie jest w stanie uregulować tak dużej sumy. Od tego momentu kontakt się urywa, do dziś. W toku śledztwa został odnaleziony dom, gdzie rzekomo dziewczyna miała być więziona. Dokładnie go jednak posprzątano. Te ślady, które zostały, stanowiły niewystarczające dowody, aby dotrzeć do sprawców.