Wiesław Drzewicz już od dziecka chciał być aktorem. Grał w różnorodnych filmach i serialach, ale także w teatrze i radiowych słuchowiskach. Jedna rola wywróciła mu życie do góry nogami. Łatka Gargamela w "Smerfach" przylgnęła do niego na zawsze. Sam niejednokrotnie podkreślał, że nie w każdej sytuacji było mu to na rękę.
Wiesław Drzewicz ukończył krakowską szkołę teatralną w 1948 roku. Początkowo trudno było mu się przebić, jednak po jakimś czasie los się do niego uśmiechnął i zaczął grywać w produkcjach. W 1976 roku wystąpił w filmie Andrzeja Wajdy "Człowiek z marmuru". Pojawił się również w wielu kultowych serialach, takich jak: "Dom", "W labiryncie" czy "07 zgłoś się". Mimo wielu ról do dziś najbardziej kojarzony jest tylko z jedną z nich.
W 1987 roku na rolę Gargamela w "Smerfach" namówiła go reżyserka dubbingu, Urszula Sierosławska. Jej zdaniem miał bardzo dobry i charyzmatyczny głos, który szybko przypadł do gustu młodym widzom. Dla samego aktora popularność stała się jednak dość przytłaczająca. "Przez tego złośliwego Gargamela zupełnie nie mam życia. Nie mogę np. pojechać do innego miasta i poderwać dziewczyny, bo wszyscy natychmiast wiedzieliby, że tam byłem" - mówił w jednym z wywiadów. Zdarzało się, że dzieci zaczepiały go na ulicach. Choć zazwyczaj wypowiadał się na ten temat z dystansem, to traktował sprawę zupełnie poważnie. "Ten Gargamel mnie zadręcza" - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Po czym dodał: "Nie miałem nawet spokoju w lesie. Kiedy wybrałem się na grzyby, krzyczano za mną: Gargamel, chodź no tu. Zawsze zwracano się do mnie per "ty", często okraszając to jakimiś ordynarnymi przekleństwami".
Aktor wielokrotnie narzekał na rolę, która przylgnęła do niego już do końca kariery. Widzowie kojarzą go jako Gargamela, zaś koledzy z teatru zapamiętali jego ogromne poczucie humoru i skłonność do robienia żartów. "W garderobie zdarzało się, że leżące przed lustrem zapałki nagle wybuchały lub z szafy wypadał jakiś skrzeczący gadżet, np. pierdząca poduszka" - wspominał Roman Kłosowski. Wiesław Drzewicz żartował nawet ze swojej choroby. Był nałogowym palaczem. W 1996 roku zdiagnozowano u niego nowotwór płuc. Zmarł w sylwestrowy wieczór tego samego roku.