Waldemar Kocoń dał się poznać jako charyzmatyczny wokalista z doskonałą barwą głosu. Jest autorem takich przebojów jak "Kocham listy od ciebie", "Dobry to czas" czy "Piosenka w polowym mundurze". Przez lata zgromadził spory majątek, jednak podjął kontrowersyjną decyzję i nie przepisał go rodzinie. Jego syn i rodzeństwo zostali z niczym. Przekazał go na inny cel. Wola muzyka została spełniona i uszanowana.
Śmierć Waldemara Koconia zaskoczyła wszystkich jego fanów. Artysta zmarł we wrześniu 2012 roku. Chorował na białaczkę. Przed śmiercią sporządził testament, który wywołał spore kontrowersje. Kocoń nie zostawił ani grosza ze swojej fortuny rodzinie. Całkiem spory majątek miał zostać przekazany na rzecz Domu Artystów Weteranów w Skolimowie. Piosenkarz zostawił po sobie nie tylko rzeczy materialne. Jego ukochane serwale straciły właściciela, a co za tym idzie pożegnały się z dotychczasowym życiem. Zwierzęta spotkał smutny los. Jeden z kotów uciekł i nigdy nie został odnaleziony, kolejny trafił do zoo, a o trzecim słuch zaginął. Prawdopodobnie znalazł nowy dom jeszcze przed śmiercią piosenkarza.
Okazuje się, że życie Waldemara Koconia wcale nie było tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Mężczyzna bardzo cenił sobie prywatność i starał się unikać medialnego rozgłosu. Po tym, jak dowiedział się, że choruje, podzielił się jednak kilkoma faktami, które wywołały niemałe zamieszanie. Okazuje się, że Kocoń padł ofiarą księdza pedofila. Więcej zdjęć artysty znajdziesz w galerii na górze strony.
Miałem 15 lat, gdy pewien ksiądz zwabił mnie do swojego samochodu. Po wszystkim płonąłem ze wstydu, a on przytulił mnie po ojcowsku i ostrzegł, że jeżeli komukolwiek powiem, do czego między nami doszło, natychmiast dosięgnie mnie kara boża" - powiedział Waldemar Kocoń w rozmowie z "Expressem Ilustrowanym".
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!