• Link został skopiowany

Wolszczak spędziła wakacje w ubogich warunkach. Musiała spać w wiacie i myć się pod zardzewiałym prysznicem

Tym razem Grażyna Wolszczak nie zachowała się jak rasowa gwiazda, gdy przyszło jej wybierać miejsce na urlop. Jej wakacje, z których właśnie ma wracać, są dalekie od luksusu. To prawdziwa szkoła przetrwania.
Grażyna Wolszczak
Fot. instagram.com/grazyna.wolszczak_official

Grażyna Wolszczak polubiła spartańskie warunki, których doświadczyła w "Ameryce Express". Gwiazda "Na Wspólnej" tym razem zafundowała je sobie nie na potrzeby programu rozrywkowego, a w ramach prywatnych wakacji, za namową koleżanki. Mogła kolejny raz na własnej skórze poczuć trudne warunki, które dla wielu jest codziennością. A wszystko to na jemeńskiej wyspie o nazwie Sokotra. 

Zobacz wideo Grażyna Wolszczak pozwała skarb państwa i Warszawę za smog. "Wdychamy jakąś bombę chemiczno-biologiczną"

Grażyna Wolszczak pokazuje trudne warunki na wakacjach

Okazuje się, że Grażyna Wolszczak nie musi spędzać czasu w luksusach. "Czy hotel zawsze musi mieć pięć gwiazdek? Jak widać, czasem wystarczą cztery!" - śmieje się aktorka w nowym wpisie na Instagramie, pokazując zdjęcia, na których ujęła trudne warunki, w jakich ostatnio przyszło jej spędzać urlop. Dzięki jej relacji wiemy, że spała na podłodze. "Wiele razy powtarzałam, że udział w 'Ameryka Express' to była przygoda życia i że gdyby ktoś zadzwonił, że pojutrze wyjazd i czy chcę, to od razu zaczęłabym się pakować. Wiadomo, ze drugi raz na wyprawę z TVN mnie nie zabiorą, więc niebo zesłało mi Żanetę z jej pomysłami podróżniczymi" - opowiada Wolszczak.

Jeden zardzewiały prysznic, z którego ciurkała zimna woda, był w górach, drugi lepszy w pustej o tej porze roku bazie nurkowej. Poza tym kąpiele i pranie w rzekach. Nie macie pojęcia, co to za wspaniałe urządzenie, taki prysznic! Dla was to oczywista oczywistość, a tu luksus nad luksusy! - dodaje aktorka.
 

Wolszczak cieszy się z powrotu do domu

Grażyna Wolszczak opowiedziała też o jedzeniu. "Jeśli chodzi o kuchnię, to gotował nam Abdul nasz kierowca, ryż lub makaron na zmianę, z tuńczykiem z puszki i/lub fasolą, też z puszki. I jajka. Czasem ryba, raz kozina. Nie brzmi szałowo, ale po codziennych, hardcorowych górskich wędrówkach wszystko smakowało!" - zdradza Grażyna. Na koniec swojego wpisu podzieliła się refleksją, że nie żałuje tej wyprawy, choć cieszy się, że wraca do domu "jak nigdy dotąd".

Więcej o: