Manuela Gretkowska podzieliła się w mediach społecznościowych przeżyciami z ostatnich dni. Były one dla pisarki szczególnie trudne, bo dotyczyły - jak pisze - jednego z dwóch dorosłych mężczyzn z jej rodziny: męża.
Manuela Gretkowska od 2016 roku jest żoną Piotra Pietuchy. Psychoterapeuta ma 69 lat, jednak do tej pory cieszył się dobrym zdrowiem i nic nie świadczyło o tym, że para powinna mieć powody do niepokoju. Pozory były jednak mylące. W niedzielę pisarka opublikowała na Facebooku wpis, w którym mówi, co stało się jej mężowi:
Nie przeżyłam rakietowego nalotu, ale jest dźwięk, którego nie zapomnę. Słyszysz i instynktownie wiesz - najgorsze. Zrywam się rano, widzę Piotra leżącego na plecach między łóżkiem a oknem. Ma zamknięte oczy, spod głowy struga krwi. Nie wierzę, przed chwilą spał koło mnie. Wrzeszczę, zanim zdążę się nad nim pochylić - napisała we wstępie.
Sytuacja wyglądała bardzo groźnie. Po chwili mężczyzna ocknął się, ale nie kojarzył, co się stało. Niewielka kałuża krwi powstała na szczęście od wbitej w skórę spinki, która skaleczyła męża Gretkowskiej podczas upadku. Okazało się, że najpewniej stracił przytomność przy szybkim wstaniu z łóżka, by zamknąć okno. Na wszelki wypadek pisarka zabrała go na badania:
Nie upierał się, że nie musi iść się przebadać. Na razie diagnoza nie jest zła: to się zdarza przy niskim ciśnieniu, po szybkim wstaniu z łóżka, zwłaszcza w tym wieku - napisała.
Kilka lat temu w rozmowie z magazynem "Pani" Gretkowska wyznała, że razem z mężem są świadomi tego, że kiedyś umrą - być może jedno przed drugim. "Czeka nas jeszcze jedno rozstanie i na nie trzeba się przygotować. Przyzwyczajamy się do świadomości, że jedno z nas kiedyś zostanie samo i nie może to być koniec świata" - mówiła.