Po odejściu z rodziny królewskiej książę Harry i Meghan Markle wyprowadzili się do Stanów Zjednoczonych, a konkretnie do położnego w Kalifornii Montecito, gdzie kupili wartą niemal 15 mln dolarów posiadłość. Brytyjskie media pod koniec lipca zaczęły jednak spekulować o planowanej przeprowadzce Sussexów. Książę Harry i Meghan Markle rzekomo zamierzają wynieść się do Malibu, które położone jest bliżej Los Angeles. Kent Moyer, założyciel firmy ochroniarskiej zajmującej się największymi gwiazdami, uważa jednak, że to duży błąd ze względu na ich bezpieczeństwo.
W rozmowie z express.co.uk Kent Moyer przyznał, że już teraz posiadłość Sussexów w Montecito jest uważana niemal za obiekt turystyczny, jednak jego zdaniem sytuacja ta w Malibu będzie dziesięć razy gorsza. Założyciel firmy ochroniarskiej podkreśla, że jeśli książę Harry i Meghan Markle zamieszkają bliżej Los Angeles, staną się bardzo łatwym celem dla paparazzi i potencjalnych włamywaczy.
To największy błąd w ich życiu ze względu na bezpieczeństwo - mówi o rzekomej przeprowadzce.
Moyer dodał także, że główna droga dojazdowa do Malibu jest bardzo wąska i często blokowana przez lawiny błotne i osuwiska. Z tego powodu, gdyby Sussexowie musieli w pośpiechu uciekać z miasta samochodem, mogliby napotkać spore problemy. Zaznaczył również, że gdyby Harry i Meghan rzeczywiście podjęli decyzję o zmianie miejsca zamieszkania, ze względów bezpieczeństwa nie powinni ogłaszać tego publicznie.
Zagraniczne media spekulują także, że rzekoma przeprowadzka Sussexów bliżej Hollywood może być związana z planami Meghan Markle. Żona księcia Harry'ego rozważa ponoć powrót do aktorstwa. Dojazdy z Montecito do Los Angeles zabierają dużo czasu, a Meghan jak na razie wyprowadziła się już ponoć do hotelu położonego bliżej biura opiekującej się nią agencji.