Jak podaje CNN Greece, prowadzący śledztwo w sprawie morderstwa 27-letniej Anastazji z Wrocławia zezwolili jej partnerowi opuścić kraj. Wcześniejsze informacje wskazywały, że był on dwukrotnie przesłuchiwany w związku ze śmiercią kobiety, sprawdzano też jego telefon. Nie postawiono mu żadnych zarzutów - Polak ma status świadka a, jak wskazują greckie media, jego alibi jest niepodważalne. Zezwolono mu na powrót do kraju. Razem z nim wraca matka Anastazji.
Związany z zamordowaną Anastazją Polak był dwukrotnie przesłuchiwany. Nie został zatrzymany, nie postawiono mu żadnych zarzutów. Pozwolono mu wrócić do kraju pod warunkiem, że w razie kolejnych pytań stawi się na wezwanie śledczych i udzieli wyjaśnień.
To on zgłosił zaginięcie kobiety, kiedy po nocnej zmianie w hotelu nie zastał jej w umówionym miejscu. Wieczór wcześniej Anastazja w rozmowie telefonicznej mówiła mu, że idzie ze znajomymi do baru. Po godzinie 22:00 informowała, że ktoś podwiezie ją motocyklem do domu. Jej ciało znaleziono dopiero kilka dni później, w ostatnią niedzielę na mokradłach. Greckie media informują, że sekcja zwłok nie dała jednoznacznych wyników. Anastazja zmarła w wyniku uduszenia, przed śmiercią mogła też zostać zgwałcona, jednak ze względu na stan ciała nie da się tego udowodnić w stu procentach.
Mężczyzna był narzeczonym zamordowanej Anastazji. "Byli z Michałem zakochani w sobie po uszy. Kochali podróżować. Kilka lat temu wyjechali do pracy w Holandii. Później stwierdzili, że wolą słoneczne kraje i dużo podróżowali. W ich mediach społecznościowych jest pełno zdjęć z wycieczek. Do Grecji dotarli niecały miesiąc temu, wcześniej jeszcze chwilę przebywali w Austrii" - mówią znajomi pary w rozmowie z Wirtualną Polską.
Głównym podejrzanym jest obecnie 32-latek, który konsekwentnie nie przyznaje się do zarzutów. Mężczyzna przebywa w areszcie. Jego mieszkanie znajduje się zaledwie kilometr od miejsca znalezienia ciała kobiety. Usłyszał na razie zarzut związany z uprowadzeniem. 27-latka pracowała z narzeczonym w jednym z hoteli na wyspie Kos.