Paulina Smaszcz jeszcze nie tak dawno temu chwaliła się, że znów odnalazła miłość. W jej sercu zagościł tajemniczy Holender, który, jak można było wywnioskować po jej słowach, jest ideałem. Mówiła, że wybranek nie korzysta z mediów społecznościowych, jest bardzo spokojny, a co najważniejsze daje jej poczucie bezpieczeństwa. Wygląda na to, że ich relacja nie przetrwała próby czasu. Świadczy o tym ostatni wpis na Instagramie.
Paulina Smaszcz w mediach społecznościowych publikuje materiały skierowane do kobiet, których uczy niezależności. W najnowszym poście pisała o miłości. Na samym początku wróciła wspomnieniami do relacji z Maciejem Kurzajewskim, którego idealizowała i sądziła, że spędzą razem całe życie. "Pierwsza, tak jak moja, była wyidealizowana. Zakładamy, że będziemy już zawsze kochać naszego partnera, że zawsze będziemy razem. Minęła, przepadła, nie ma" - pisała. Nie było to raczej dużym zaskoczeniem, ponieważ "kobieta-petarda" wielokrotnie wspominała, że już zapomniała o byłym mężu. Co innego jednak można powiedzieć o dalszej części wpisu. Wynika z niego, że zakończyła relację z tajemniczym Holendrem.
Druga dla mnie przyszła za szybko, za wcześnie. Nie byłam na nią gotowa. Popełniłam te same błędy. Nie zdążyłam odrobić lekcji, kim jestem i jak chcę być kochana - dodała Paulina Smaszcz.
Paulina Smaszcz przyznała, że jeszcze nie odnalazła w życiu tej trzeciej miłości, która powinna być tą prawdziwą. Nie ma zamiaru jednak szukać. Obecnie skupia się na sobie i budowaniu niezależności. "Co z trzecią? Wiem na pewno, że najpierw kobieta musi być szczęśliwa w swoim świecie, samoświadoma i wypełniona po brzegi. Nie czekam i nie szukam. Kobieta nie potrzebuje mężczyzny, by on sprawił, że jest szczęśliwa. Kobieta ma być szczęśliwa i spełniona, niezależna materialnie i niezależna w swoich opiniach o życiu, świecie, o ludziach, a dopiero potem zdecydować, czy chce wpuścić do swojego życia mężczyznę, z którym będzie chciała dzielić swój szczęśliwy i spełniony świat."