Rammstein to niemiecki zespół rockowy, który od wielu lat wzbudza kontrowersje wizerunkiem. W 1998 roku muzycy byli oskarżani o fascynację nazizmem po tym, jak w jednym z teledysków zamieścili fragmenty propagandowych filmów Leni Riefenstahl. Pod koniec maja wokół grupy rozrosła się kolejna afera. Do mediów trafiły informacje o oskarżeniach przeciwko ich liderowi. Kilka kobiet opowiedziało o przypadkach molestowania, których muzyk miał się dopuścić po koncertach. Teraz berlińska prokuratura wszczęła oficjalne śledztwo.
W maju Irlandka Shelby Lynn opublikowała na Twitterze serię postów, w których opisywała, co wydarzyło się w trakcie i po koncercie Rammstein w Wilnie. W swoich wpisach zarzuciła Lindemannowi podanie jej substancji odurzających oraz przemoc. Od tamtej pory na profilu kobieta informuje o kolejnych etapach śledztwa. Chociaż ogrom fanów zespołu nie uwierzył 24-latce, stając po stronie idola, to w kolejnych dniach do Lynn zaczęły odzywać się osoby, które oskarżały lidera Rammsteina o molestowanie.
Swoją historię opowiedziały: 22-letnia Cynthia oraz 21-letnia Kaya. Kobiety w rozmowie ze stacją NDR oraz dziennikiem "Sueddeutsche Zeitung" wyznały, że w 2020 roku Lindemann również odurzył je narkotykami. Oskarżyły także 60-letniego wokalistę o przemoc seksualną. Do mediów zaczęły zgłaszać się następne ofiary, które mówiły, że przed koncertem proszono je o przesłanie swoich zdjęć i nagrań, co miało być gwarantem dostania się na after party. Twierdzą, że na miejscu częstowano je alkoholem i narkotykami.
Jedna z kobiet relacjonuje, że dano jej jasno do zrozumienia, iż dostęp do koncertu i do imprezy po koncercie jest możliwy tylko w przypadku zainteresowania odbyciem stosunku płciowego z Lindemannem oraz że 60-letni już Lindemann chciałby mieć przy sobie tylko bardzo młode kobiety - informował Tagesschau.
Rzeczniczka berlińskiej prokuratury potwierdziła, że po kilku zawiadomieniach złożonych przez osoby niezwiązane ze sprawą zostało wszczęte śledztwo w sprawie Lindemanna. "W tej chwili nie można ujawniać więcej informacji ze względu na dobro śledztwa, oraz by chronić dobra osobiste osób potencjalnie poszkodowanych" - zastrzegła. Jak podają niemieckie media, muzykowi zarzuca się przestępstwa dotyczące napaści na tle seksualnym, przymuszania do czynności seksualnych bądź gwałtu.
8 czerwca Rammstein wydał oficjalne oświadczenie, w którym zaprzeczył, że muzycy bądź pracownicy związani z zespołem, mieli odurzać kobiety narkotykami podczas koncertów. "Oskarżenia uderzyły w nas wszystkich bardzo mocno i traktujemy je niezwykle poważnie. Naszym fanom mówimy: ważne jest dla nas, abyście czuli się komfortowo i bezpiecznie na naszych występach - na scenie i poza nią. Potępiamy wszelkiego rodzaju wykroczenia i prosimy was: nie angażujcie się w publiczne uprzedzenia jakiegokolwiek rodzaju wobec tych, którzy wysunęli zarzuty. Mają prawo do swoich opinii. Ale my, zespół, też mamy prawo - a mianowicie nie być przedwcześnie osądzonym" - czytamy w mediach społecznościowych zespołu. Rammstein cały czas pozostaje na swojej europejskiej trasie koncertowej. 17 czerwca ma zagrać w szwajcarskim Bernie. Według "Tagesspiegel" rozpoczęte śledztwo ma nie spowodować odwołania następnych występów.