• Link został skopiowany

Nie żyje Adam Zagalski. Autor bloga "Podróż na cztery łapy" miał 39 lat

Na początku maja media obiegła niezwykle smutna informacja. W tragicznym wypadku zmarł Adam Zagalski, który w internecie znany był z fanpage'a poświęconemu pomaganiu zwierząt o nazwie "Podróż na cztery łapy".
Adam Zagalski
instagram.com/@podroz_na_cztery_lapy

Jak informuje tvn24.pl, do tragedii doszło w poniedziałek 1 maja w miejscowości Katarzynka. Z ustaleń policji wynika, że Adam Zagalski zderzył się z samochodem jadącym z naprzeciwka, którego kierowca zamierzał skręcić. Jak przekazała nadkomisarz Iwona Kaszewska z Komendy Powiatowej Policji w Bełchatowie, jego kierowca najprawdopodobniej nie udzielił pierwszeństwa. Poruszający się na motocyklu bloger Adam Zagalski zginął na miejscu.

Zobacz wideo Przefrunął nad torowiskiem i dachował. Kierował pod wpływem alkoholu

Adam Zagalski nie żyje. Miał 39 lat

Autor bloga "Podróż na cztery łapy" zginął na miejscu. "Kierujący samochodem osobowym był trzeźwy. Pasażerka auta została przewieziona do szpitala" - informuje nadkomisarz. Okolicznościami tragedii zajęła się bełchatowska prokuratura. Tak wspomina go Marta Matuszewska, która poznała blogera ponad dziesięć lat temu:

Miał serce na dłoni, każdemu by pomógł. Nie były dla niego przeszkodą setki kilometrów, był zawsze gotowy do działania, zawsze był zaangażowany.

Ponadto określa przyjaciela jako optymistę, który zawsze wychodził z inicjatywą pomocy drugiemu człowiekowi. Ratowanie zwierząt było dla niego priorytetem. Przyjaciółka wspomina: "Marzył o parku dla psów. Chociaż jego pomysł przegrał głosowanie w budżecie obywatelskim, to wiem, że nie chciał tej sprawy odpuścić". Bez wątpienia Zagalski był człowiekiem z pasją i wielkimi marzeniami. 

Adam Zagalski - działalność blogowa

Nałogiem blogera było pomaganie czworonożnym przyjaciołom. Pomógł około 90 zwierzakom poprzez transportowanie ich do schroniska i nowych właścicieli oraz wspierał liczne fundacje, które także działały w trosce o dobro zwierząt. Zagalski na bieżąco relacjonował swoje poczynania na Facebooku. Wstawiał zdjęcia z uratowanymi psiakami i mówił o tym, ile kursów zdążył wykonać. W tym roku kursował już 52 razy. "Nieważne, że setki kilometrów było do przejechania, Adaś zawsze docierał do celu... Wyjechaliśmy o piątej rano, po rozwiezieniu psiaków wrócił przed 23 do Bełchatowa. Odebrałam wtedy od niego buldożkę Inkę" - czytamy na profilu Fundacji Kocia Klitka.

Więcej o: