Krzysztof Krawczyk był wokalistą, którego pokochały miliony. Największe przeboje artysty z pewnością kojarzy niemalże każdy. Jednak piosenkarz popularność i sławę zawdzięczał nie tylko wybitnemu głosowi, ale i swojej osobowości. Krzysztof Krawczyk bardzo dbał o wizerunek i wygląd sceniczny. Dopiero jakiś czas po śmierci męża, Ewa Krawczyk zdecydowała się zdradzić szczegóły dotyczące jego wyglądu. Możecie być zaskoczeni.
Ewa Krawczyk spisała najpiękniejsze wspomnienia w niedawno wydanej książce zatytułowanej "Sława zniesławia. Rozmowa rzeka". To właśnie w niej wyszło na jaw kilka tajemnic z życia piosenkarza. Od dawna wiadomo, że Krzysztof Krawczyk nie wyobrażał sobie wejść na scenę bez odpowiednio dobranej charakteryzacji. Kto pomagał mu w utrzymaniu stosownego wizerunku? Nikt inny jak ukochana małżonka. Ewa Krawczyk w książce wyznała, że zanim poznała Krzysztofa w ogóle się nie malowała. Pierwszy makijaż na twarzy kobiety wykonał piosenkarz.
Krzysiu nie miał cery gładkiej, ale z bruzdami, więc malowanie się było konieczne. Ja się wtedy nie malowałam. Kiedyś Krzyś zapytał mnie, dlaczego się nie maluję, odpowiedziałam, że nie umiem i zaczęła się nauka. To mój mąż zrobił mi pierwszy w życiu makijaż - zdradziła w książce Ewa Krawczyk.
Okazuje się, że Ewa nie zawsze była zadowolona z poczynań męża. Nieraz uważała, że jej ukochany zbyt wyraziście się maluje i powinien lżej podkreślać rysy twarzy.
Uważałam, że Krzyś maluje się za mocno, kreski robi za mocno niebieskie. I było wiele kłótni na ten temat, ale nie wygrałam tej bitwy. (...) Żadne argumenty nie pomogły. Rozumiałam go, bo po wypadku dużo blizn trzeba było zakryć pudrem. (...) Prywatnie, jak mieliśmy ważne wyjścia, to też używał pudru, ale na moją prośbę zdecydowanie mniej - wyznała Ewa Krawczyk w książce.
Makijażowe przygody to jeszcze nie wszystko. Z biegiem lat upływający czas zaczął dawać o sobie znać. Przyszła pora, by zająć się również włosami. Tym razem to Ewa odrywała główną rolę. Kobieta dbała, by jej ukochany zawsze miał bujne, gęste i kruczoczarne włosy. Z tego powodu regularnie je farbowała.
Na szczęście włosami zajęłam się ja. Obcinałam, a potem farbowałam. Krzysiu szybko zaczął siwieć, ale nikt nie mógł tego wiedzieć. Ludzie muszą widzieć swojego artystę zawsze młodego i bez siwych włosów, tak mówił. "Ale się pan postarzał", mówili czasami. Nikt nie widzi siebie, że się sam starzeje, ale artystom nie wolno. Dlatego zawsze dbaliśmy o kostiumy, makijaże i włosy — opisywała w książce Ewa Krawczyk.
Jesteś zaskoczeni wyznaniami Ewy Krawczyk. A może spodziewaliście się takiego obrotu spraw?