• Link został skopiowany

Skandaliczne zachowanie Jennifer Lopez. Byli pracownicy jej nie oszczędzają

Jennifer Lopez zdaje się być ciepłą i bardzo sympatyczną osobą. Niestety, wiele wskazuje na to, że to tylko pozory. Wielu byłych współpracowników JLo i zwykłych ludzi, którzy mieli okazję ją poznać, narzekało.
Jennifer Lopez
Rob Latour/Shutterstock / Rex Features/East News

Jennifer Lopez, słynna "Jenny from the Block", już od dawna nie jest tą sympatyczną dziewczyną z blokowiska, na jaką kiedyś się kreowała. Gwiazda ma w sobie bardzo dużo... gwiazdy. W sieci aż roi się od nieprzychylnych komentarzy byłych współpracowników i zwykłych ludzi, którzy byli przekonani, że mają szczęście się z nią spotkać. Nic z tych rzeczy. JLo już dawno nie gra w tej samej lidze, co szary zjadacz chleba.

Zobacz wideo Tak wyglądała Jennifer Lopez na ślubie z Benem Affleckiem. "Prosto, ale elegancko"

Jennifer Lopez ma problemy z kontaktami ze zwykłymi ludźmi?

Lata temu media obiegła informacja, jak Jennifer Lopez potraktowała stewarda w czasie lotu liniami United Airlines. To były czasy, kiedy jeszcze korzystała ze zwykłych linii lotniczych, a nie z prywatnego odrzutowca. W 2012 roku została zapytana na pokładzie, co chciałaby do picia, ale przez chwilę zdawało się, że pytania w ogóle nie słyszy.

Jennifer nawet na mnie nie spojrzała. Odwróciła się i powiedziała do osobistego asystenta: "Powiedz mu, że chcę Colę Diet z limonką". Jakbym w ogóle nie istniał. Strasznie smutne, w filmach wydaje się taka urocza - przytacza słowa stewarda magazyn "Star".

Gwiazda miewa niebotyczne wymagania co do tego, co ma się znaleźć w jej apartamentach hotelowych, kiedy wyjeżdża w trasę. I niekiedy są to naprawdę absurdalne rzeczy - obsługa gotowa na każde skinienie również w nocy, świece o zapachu grapefruita, białe lilie w wazonie, nawilżacz powietrza. W środku ma panować stała temperatura 26 stopni Celsjusza, wystrój pokoju musi być utrzymany w kolorze białym... W londyńskim hotelu Dorchester pracownikom wręczono w 2007 roku dwie kartki wymagań JLo na pobyt, który miał trwać aż dwa dni.

Do tego dochodzą relacje byłych współpracowników, którym zdarzyło się np. tańczyć podczas nagrań teledysków. Zanim Jennifer przyjedzie na plan zdjęciowy, przysyłana jest lista wytycznych, jak wszyscy mają się wobec niej zachowywać. Obsługa jest uprzedzana, że gwiazda nie życzy sobie żadnego kontaktu wzrokowego ani rozmów.

Byłam odpowiedzialna za obsługę przed jednym z jej koncertów. Ona uważa się za chodzący ideał. Zaczęła się wydzierać na mężczyznę przytrzymującego jej drzwi tylko dlatego, że śmiał na nią spojrzeć. A kiedy odburknął "To by było na tyle z Jenny z dzielnicy", doprowadziła do jego zwolnienia. Boże broń, by wasz plebejski wzrok skalał jej istnienie - czytamy w popularnym serwisie Quora jedną z odpowiedzi na pytanie "jak to jest pracować z JLo".

Zatrudnianie jej również jest stąpaniem po polu minowym - choć JLo podpisuje np. kontrakty reklamowe, to ma w zwyczaju nie zawsze się z nich wywiązywać. W 2011 roku JLo została zatrudniona do reklamy Fiata 500. Jednym z elementów nagrań był przejazd autem po nowojorskiej dzielnicy Bronx. Gwiazda odmówiła. Nie podobały się jej też niektóre fragmenty scenariusza - wymyślono, że reklama zostanie nakręcona w Nowym Jorku, ale JLo tam się akurat nie wybierała. Nie była skłonna do współpracy, znaleziono więc podobną do niej dublerkę, która zrealizowała to, czego JLo zrobić nie chciała. Gwiazda nakręciła swoją część reklamy w Los Angeles, a dublerka jeździła po Bronksie, ucharakteryzowana na diwę.

 
Więcej o: