Beata Kozidrak to jedna z najpopularniejszych polskich piosenkarek. Razem z zespołem Bajm od lat 70. nieustannie występują na scenie. Teraz artystka wydała solowy krążek "4B". Kozidrak w piosenkach ukazała bardziej prywatną stronę. Na płycie znajdziemy wyznania dotyczące największego skandalu z jej udziałem - prowadzania pojazdu pod wpływem alkoholu. Artystka jest w trakcie promocji albumu. Z tej okazji udzieliła wywiadu Marcie Koryckiej z Gazety.pl. Opowiedziała m.in. o emeryturach gwiazd.
Wysokość emerytur u artystów to ostatnio gorący temat w mediach. Wielu twórców narzeka publicznie na kwoty, które otrzymują od państwa. Majka Jeżowska dostaje niecały 1000 złotych, a Markowi Piekarczykowi ZUS wyliczył 7,77 zł. Do kwestii kontrowersyjnych emerytur odniosła się Beata Kozidrak.
Życie nauczyło mnie inwestowania i ja nigdy nie liczyłam na nasz system, na opiekuńczość państwa. Raz jako jedna z licznych firm, bo ja mam firmę, dostałam dotację, która pomogła żyć moim pracownikom, bo oni nie mieli za co żyć w okresie pandemii - wyznała Marcie Koryckiej gwiazda.
Artystka odniosła się bardziej do tematu dotacji, ponieważ w czasie pandemii wzbudziło to wiele kontrowersji. Ludzie burzyli się, że potrzebne pieniądze trafiały do niewłaściwych osób.
Tak jak wielu artystom, dostało mi się za to. Ja nie brałam tego do siebie, bo najważniejszy był moment, że mogłam im pomoc. Wiedziałam, że nie wyjadą do innego kraju, tylko zostaną przy mnie i będziemy potem wspólnie dalej grać koncerty.
Beata Kozidrak, jak i wiele muzyków, aktorów czy osób wykonujących wolne zawody, pomimo osiągnięcia wieku emerytalnego, wciąż musi pracować i zarabiać.