Książę Andrzej nie reprezentuje brytyjskiej rodziny królewskiej od ponad trzech lat. Odebranie tytułu to skutek skandalu z Virginią Roberts Giuffre, która oskarżyła go o napaść seksualną. Wkrótce między oskarżoną a synem zmarłej królowej Elżbiety została zawarta ugoda. Książę wypłacił jej trzy mln funtów. Zapłata nie poskutkowała wyciszeniem afery. Świat o niej wciąż pamięta. Dziś książę Andrzej nie może swobodnie poruszać się po Royal Lodge, gdyż jego brat król Karol III nie wyraża na to zgody. Co na to skandalista?
Royal Lodge znajduje się na terenie Wielkiego Parku w Windsorze. W renowację tego obiektu zainwestowano miliony, i to z kieszeni księcia Andrzeja. Luksusowa rezydencja ma aż 30 sypialni. Utrzymanie tej posiadłości wiąże się z wysokimi kosztami. Książę Andrzej zamieszkał w niej ze swoją byłą żoną Sarą Ferguson. Brat króla otrzymuje 280 tys. franków rocznie na utrzymanie rezydencji. To ponad 1,3 miliona w przeliczeniu na złotówki. Dużo mówi się o chęci wyrzucenia księcia przez króla Karola III z tych luksusowych warunków. Należy jednak mieć na uwadze fakt, że w 2003 roku, skandalista zawarł umowę najmu Royal Lodge obowiązującą aż 75 lat. Według ustaleń "Gali" w warunkach umowy było uiszczanie opłaty za remonty posesji. W przyszłości na taką sumę może księcia Andrzeja nie stać. Informatorzy, do których dotarł portal Mirror rzucają nowe światło na sprawę:
On (powiedział), że nie wyjeżdża, nie ma szans, aby tak się stało, a nawet gdyby król go chciał, jak by to działało?
Król go nie eksmituje, więc nie ma szans, żeby do tego doszło.
Ta sprawa wciąż ma wiele niedomówień.
Zobacz też: Król Karol III szuka pracownika. Pensja zwala z nóg