Choć obecnie przez naszą wschodnią granicę próbuje się przedostać nieco mniej osób niż półtora roku temu, problem migracyjny nadal istnieje. Świadomość tego ma Barbara Kurdej-Szatan, której los uchodźców bardzo mocno leży na sercu. I mimo że aktorka za wypowiedzi na ten temat mocno już oberwała, nie obawia się ponownie podjąć tematu.
Katarzyna Czarnota z Helsińskie Fundacji Praw Człowieka w rozmowie z oko.press na początku lutego powiedziała, że od początku kryzysu potwierdzono już co najmniej 32 ofiary śmiertelne. Jedną z nich jest Ibrahim Jaber Ahmed Dehyia z Jemenu, którego odejście w instagramowym wpisie podsumował Mariusz Szczygieł.
Najbardziej zdumiewa mnie nurt komentarzy w internecie, który streściłbym: Umierają na własną odpowiedzialność, bo wdzierają się do Polski nielegalnie. Jak zazdroszczę tej nieczułości, tej odporności, tej umiejętności odseparowania się od cudzego nieszczęścia! Dwa słowa: "był nielegalny" i już spokój ducha osiągnięty. Niech umiera, jego sprawa. Życzę im, żeby spotkało ich takie samo lekceważenie ich zdrowia i śmierci - pisze reportażysta.
A ci, którzy powtarzają jak mantrę: "dlaczego nie skorzystał z legalnego przejścia" (co chyba ma usprawiedliwiać tę śmierć), mogliby wreszcie dowiedzieć się i zrozumieć, dlaczego. Ile można tłumaczyć to samo? Zmarły był z zawodu lekarzem, miał 36 lat i troje dzieci - dodaje.
Post udostępniła na InstaStories Barbara Kurdej-Szatan. Aktorka zgadza się ze słowami Szczygła, jednak tym razem, komentując sytuację pod białoruską granicą, zdecydowała się opanować silne emocje.
Niestety, niektórzy nie chcą zrozumieć nic - napisała.
Przypomnijmy, że za bardzo emocjonalną reakcję na sytuację osób znajdujących się przy białoruskiej granicy, aktorka jesienią 2021 roku wpadła w poważne tarapaty. Kurdej-Szatan w dosadnych słowach skomentowała filmik, na którym widać kobiety z dziećmi szarpiące się z granicznikami.
Co tam się dzieje! To jest ku*wa "straż graniczna"? "Straż"? To są maszyny bez serca, bez mózgu, bez NICZEGO! Maszyny ślepo wykonujące rozkazy! Boli mnie serce, boli mnie cała klatka piersiowa, trzęsę się i ryczę! Mordercy! - pisała wówczas na Instagramie.
Za tę wypowiedź aktorka straciła posadę w "M jak miłość", o czym na Twitterze poinformował osobiście ówczesny prezes TVP Jacek Kurski. Od tego czasu Kurdej-Szatan stała się na Woronicza persona non grata, a konsekwencje słów o Straży Granicznej od publicznego nadawcy ponosi do dziś.
Kurdej-Szatan miała także problemy prawne. Na początku maja ubiegłego roku usłyszała zarzuty zniesławienia Straży Granicznej oraz jej funkcjonariuszy, którzy wykonywali czynności na granicy polsko-białoruskiej, a do sądu wpłynął akt oskarżenia. W grudniu sąd umorzył sprawę, jednak prokuratura zapowiedziała zaskarżenie tego postanowienia.
Sama Barbara Kurdej-Szatan odniosła się do sytuacji, przeprosiła za wulgarne słowa i podkreśliła, że jej krytyka nie dotyczyła wszystkich graniczników, a jedynie udostępnionego na Instagramie filmiku.