Mateusz Murański nie żyje. 8 lutego media obiegła smutna informacja. Szerszej publiczności znany był przede wszystkim z produkcji "Lombard. Życie pod zastaw". Informację potwierdziła prokuratura w Gdańsku. "O zgonie poinformował członek rodziny, który nie mógł się dodzwonić" - powiedziała rzecznik, Grażyna Wawryniuk. W rozmowie z Plotkiem wspomina go znajomy z branży, który poznał 29-latka podczas walk w PRIME MMA.
"Na miejsce zdarzenia pojechali funkcjonariusze i znaleźli ciało, wykonano czynności m.in. oględziny z udziałem biegłego, potwierdzono zgon bez udziału osób trzecich" - dodała rzecznik. Jak na razie nie wiadomo, co się stało. Jakim człowiekiem był 29-latek?
To był kolorowy ptak polskich freakfightów. Prywatnie bardzo sympatyczny facet. Różnił się od swojego wizerunku w internecie. Nigdy nie miałem z nim żadnych problemów, zazwyczaj uśmiechnięty, uprzejmy. Przeprowadziłem z nim wiele wywiadów, byłem przy jego walkach - powiedział w rozmowie z Plotkiem Michał Cichy.
Konferansjer organizacji PRIME dodał też, że działalność Murańskiego w internecie szkodziła mu i powodowała, że spadł na niego hejt:
Jego kreacja internetowa jednak mogła odpychać fanów, przez co zmagał się z dużą falą hejtu. Miał swoje problemy, będzie go nam brakować - tłumaczył dziennikarz.
Cichy nawiązał do tego, że Mateusz Murański często brał udział w konferencjach gal freakfightowych. Dochodziło tam do wielu kontrowersyjnych sytuacji. Np. w 2022 roku podczas spotkania w ramach HIGH LEAGUE 5 rzucił się na Pawła Bombę. Wcześniej w sytuacji face to face pokazał mu bombkę choinkową, którą następnie upuścił.
Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje.