Piotr Gąsowski został zatrzymany w USA. Powód? "To tajemnica". Potem było jeszcze lepiej

W ciągu jednego dnia w USA Piotr Gąsowski miał tyle wrażeń, że bez problemu mógłby obdzielić nimi kilka osób. Własnym oczom nie wierzył jego przyjaciel, Maciej Dowbor, który rozwój sytuacji śledził na InstaStories.

Wygląda na to, że spiętrzony pech prześladuje Piotra Gąsowskiego, który bawi aktualnie w USA. Jego wyprawa do Miami od samego początku obfitowała w przygody. Zaczęło się od tego, że samolot, którym leciał, spóźnił się od dwie godziny - trudno, zdarza się. Gdy jednak aktor stanął już na amerykańskiej ziemi, szybko odkrył, że właściwe "atrakcje" dopiero się zaczęły.

Zobacz wideo Piotr Gąsowski relacjonuje problematyczny lot

Piotr Gąsowski wybrał się w podróż życia? Atrakcji ma aż nadto

Aktor zaczął nadawanie z lotniska, a właściwie z odosobnionego pomieszczenia, w którym znalazł się z częścią podróżnych:

Kolejna przygoda z cyklu: "Nie uwierzycie, co mi się przydarzyło" - zapowiedział.

Aktor musiał mówić półgłosem, bo w miejscu, w którym przebywał, nie można było korzystać z telefonów ani tym bardziej niczego nagrywać, pod groźbą utraty sprzętu. Okazało się, że gdy jako jeden z pierwszych wysiadł z samolotu, został zatrzymany przez pracowników lotniska. Zdążył zaobserwować, że w jego paszporcie pojawiła się tajemnicza czerwona naklejka. Pracownicy urzędu imigracyjnego "wypytywali go o wszystko", a po upływie półtorej godziny wypuścili bez wyjaśnienia, jaki był powód zatrzymania. Gąsowski napisał na InstaStories, że jeden z przesłuchujących go, nawiasem mówiąc, posługujący się językiem polskim, powiedział, że ów powód to tajemnica.

Zdjęcia Piotra Gąsowskiego znajdziecie w galerii w górnej części artykułu

"Gąs" wyznał, że to już jego kolejna wizyta za oceanem, ale nigdy nie spotkał się z taką sytuacją - poczuł się, jakby podejrzewano go o przemyt nielegalnych rzeczy.

Po tym przymusowym przystanku aktor, z ponad trzygodzinnym opóźnieniem, udał się do wypożyczalni samochodów na terenie lotniska. Początkowo długo nie mógł zlokalizować auta, jakie zostało mu przypisane. Krążył po parkingu, wypytywał ludzi, ale dwukrotnie wskazano mu zły kierunek. Gdy za trzecim podejściem odnalazł "swoją" hondę, odkrył, że nią nie odjedzie, ponieważ w prawej przedniej oponie nie było powietrza. Auto trzeba było wymienić.

Piotr Gąsowski
Piotr Gąsowski @piotr.gasowski.official/Instagram

Nowiutki hyundai. Ale jak pech to pech. Drugi samochód i ten sam problem. Tym razem w tylnej oponie. 58-latek był zmuszony zgłosić problem i wypożyczyć pojazd numer trzy. W punkcie obsługi klienta przeproszono go i powiedziano, że coś takiego zdarza się pierwszy raz. Udobruchany wziął kolejne cztery kółka i ruszył. Daleko jednak nie ujechał:

Wiecie co, mnie to już nie bawi (...) W kolejnym samochodzie, trzecim już, brak ciśnienia w oponie. Zaraz zrobię awanturę, jak Boga kocham. Teraz zrobię awanturę - zapowiedział "Gąs".

Dopiero czwarty wóz miał opony jak trzeba, aktor opuścił lotnisko i dojechał do hotelu. Po zakwaterowaniu wyjechał na drobne zakupy. Wtedy zatrzymała go policja. Funkcjonariusz zabrał artyście prawo jazdy oraz dowód osobisty i kazał czekać. Okazało się, że roztargniony kierowca przejechał na czerwonym świetle, czego ze zmęczenia nie zauważył. Po 20 minutach zwolniono go, ponieważ ulica była pusta, on zmęczony, a pora późna. Uznano, że nie stanowił żadnego zagrożenia i nakazano mu wypocząć. Tak też uczynił.

Pozazdrościć przygód?

Zdjęcia Piotra Gąsowskiego znajdziecie w galerii w górnej części artykułu.

Więcej o: