Britney Spears jest aktywna na Instagramie, gdzie raz po raz wprawia fanów w osłupienie, publikując roznegliżowane kadry. Nie brakuje też gorzkich wpisów, w których rozlicza się z przeszłością i w mocnych słowach wypomina ojcu kuratelę. Tym razem piosenkarka pokusiła się o publikację, która przypomina strumień myśli. Opisała swoją przygodę z medytacją w samochodzie i spotkanie z pracownikiem sieci fast foodów.
Britney Spears przyznała, że sesja medytacji w samochodzie wyzwoliła w niej wiele emocji i głód. Zapłakana podjechała do najbliższego drive thru sieci fast foodów Jack in the Box. Obsługujący ją pracownik zauważył, że wokalistka płakała i postanowił ją pocieszyć. To nie spodobało się królowej popu, która uznała, że mężczyzna się nad nią lituje, a ponadto nie ma pojęcia o jej prywatnym życiu. Przyznała więc, że puściły jej nerwy i poczęstowała go wiązanką niecenzuralnych słow.
Cóż, zapomniałam wczoraj zjeść. Zobaczyłam Jack in The Box. Nigdy w moim piepr***nym życiu tam nie jadłam (...). Normalnie nienawidzę patrzeć na jedzenie, ale to był czas na posiłek. (...) Wzięłam ciastka i śmietankowy koktajl mleczny z podwójnym cheeseburgerem. Cóż, płakałam w samochodzie… ale nikt nie mógł tego zauważyć, tylko ja… Moja twarz nadal wyglądała normalnie… Wszystko było w porządku, ale wtedy ten wielki mężczyzna w pieprz**m oknie (...) powiedział, że będzie dobrze. WTF, czy on to powiedział? On mnie nie zna, a ja na pewno nie znałam jego d*py, więc po co to powiedział? Wszystko będzie dobrze! Zostałam obrażona. Pierd*l się, głupi człowieku w Jack in The Box. Nie znasz mnie… nie jesteś z mojej krwi, więc idź się pieprz*ć! - pisała wściekła.
Fani wokalistki, delikatnie mówiąc, nie byli zachwyceni narracją Britney. Pisali, że zachowała się niepoważnie, obrażając człowieka, który tylko chciał jej pomóc i wesprzeć miłym słowem.
Może on po prostu próbował podnieść cię na duchu? Po co nienawiść? Biedny koleś.
On wykonuje swoją pracę, która jest bardzo wymagająca i niskopłatna i jeszcze poświęca ci czas na powiedzenie miłych słów. Cholera Brit.
Co za słaba reakcja… wstydź się - pisali.
Podobnych komentarzy jest dużo więcej. Wokalistka chyba zrozumiała swój błąd. Zamiast jednak przeprosić, edytowała cały wpis. Usunęła opowieść, pozostawiając jedynie podpis do zdjęcia.
Zapomniała jednak, że w internecie nic nie ginie. Screeny jej emocjonalnej i wulgarnej publikacji pojawiły się na Twitterze i zagranicznych portalach.