Dla dziennikarki BBC to musiał być bardzo ciężki dzień. Jej stacja zgodnie z operacją "London Bridge" na wypadek śmierci królowej Elżbiety II otrzymywała jako pierwsza z mediów informację o odejściu monarchini. Jednak nie wolno im było ogłaszać tej informacji od razu, do czego nieco przypadkiem doszło.
Yalda Hakim, dziennikarka BBC już o godzinie 15 na Twitterze wrzuciła wpis, który grzmiał:
PILNE: Królowa Elżbieta II zmarła w wieku 96 lat, ogłosił Pałac Buckingham.
Chwilę później Tweeta już nie było, ale w sieci nic nie ginie (zwłaszcza, że Hakim może pochwalić się imponującą liczbą ponad 200 tysięcy obserwujących). Screeny z informacją przekazaną przez dziennikarkę, reporterkę i prowadzącą program w BBC World News "Impact with Yalda Hakim" poszły w świat. Hakim godzinę później zamieściła oficjalne przeprosiny, w których posypała głowę popiołem:
Napisałam na Twitterze, że było ogłoszenie w sprawie śmierci Królowej. To nie była prawda - nie było ogłoszenia, dlatego skasowałam wpis. Przepraszam.
Dla BBC był to wreszcie dzień, kiedy wszyscy powiedzieli "sprawdzam". Jako publiczny nadawca mieli poinformować Brytyjczyków jako pierwsi o śmierci królowej, ale dopiero wtedy, kiedy wszystkie instytucje państwowe również będą poinformowane (np. rząd). Procedura jest podobno ćwiczona dość regularnie, ale wiadomo, że nawet rzeczy przećwiczone mogą się nie udać - w przypadku synchronizacji aż tylu ośrodków komunikacji nietrudno o wpadkę.
Być może dziennikarze BBC mieli powiedziane, że do momentu, kiedy otrzymają zielone światło na przekazanie informacji, mają robić dobrą minę do złej gry. Jeśli Yalda Hakim o śmierci królowej wiedziała już w okolicach wczesnego popołudnia, to znaczy, że prezenterzy życzący na antenie monarchini "zdrowia" i mówiący "wszystko będzie dobrze" - do godziny 19.30 polskiego czasu lekko pudrowali rzeczywistość. Zdradził ich nie tylko tweet Hakim, ale również czarne garnitury i ciemne krawaty, które zgodnie z ustaleniami mieli przygotowane na Ten Dzień.
Na szczęście następna tak ważna śmierć w rodzinie królewskiej zdarzy się - trzymamy kciuki - niezbyt prędko. Long Live Charles the III!