Renee Zellweger uderza w branżę beauty i pozdrawia hejterów: "Powodzenia, frajerzy"

Renee Zellweger wypowiedziała wojnę branży kosmetycznej. "Co chcą nam powiedzieć? Że po pięćdziesiątce tracimy swoją wartość?" - denerwowała się. Przy okazji oberwało się tym, którzy krytykowali gwiazdę za ingerencję w urodę.

Był czas, kiedy o Renee Zellweger częściej mówiono w kontekście medycyny estetycznej niż dokonań artystycznych. Laureatkę Oscara mogło to boleć. Z drugiej strony, kilka lat temu twarz aktorki zmieniła się do tego stopnia, że gdyby nie podpisy pod zdjęciami, nigdy byśmy nie wpadli, że to ona. Gdzieś zniknęły jej słynne rumiane policzki i charakterystyczne rysy. Ulubienica Hollywood szła jednak w zaparte. Gdy dziennikarze wypytywali ją o zabiegi, odpowiadała wymijająco, że zmianę rysów twarzy zawdzięcza chodzeniu na siłownię. Trudno powiedzieć, czy ktokolwiek uwierzył w te zapewnienia.

Zobacz wideo Renee Zellweger jako Judy Garland

53-latka ma już dość presji idealnego wyglądu, czemu dała wyraz w wywiadzie udzielonym "The Sunday Times":

Powodzenia, frajerzy, bo będziecie musieli dużo przeżyć, nim dojdziecie do wieku, w którym jestem. A ja zapracowałam sobie na swoją siłę, pozycję i głos – pozdrowiła hejterów.

Ale jeszcze mocniej uderzyła w branżę kosmetyczną, która, według niej, wpędza kobiety w kompleksy i nakręca zjawisko ageizmu, czyli dyskryminacji ze względu na wiek. Aktorka tłumaczyła, jak szkodliwe są reklamy wmawiające konsumentkom, że powinny wyglądać na młodsze, niż są, i rzeczywiście będą, pod warunkiem że kupią "całe to badziewie". Renee uznała, że wiek należy celebrować, a nie wstydliwie go tuszować, w przeciwnym razie nie ma mowy o prawdziwym pięknie.

Internauci od razu wykryli pewną niespójność w rozumowaniu gwiazdy. Kpili, że poucza ich osoba, która swego czasu przerobiła całą twarz, bynajmniej nie dla roli. 

Chirurdzy plastyczni zza oceanu też nie dali się wykiwać. Spoglądając fachowym okiem na jej zdjęcia sprzed przemiany i po niej, od razu wymienili szereg zabiegów, jakim, ich zdaniem, poddała się Zellweger. Miała m.in. zwęzić nos, powiększyć usta, skorygować linię szczęki, a także odessać tłuszcz z policzków i podnieść powieki, co rzeczywiście powiększyło i "otworzyło" jej oczy, ale jednocześnie pozbawiło oryginalności. Co gorsza, przestali ją rozpoznawać także producenci filmowi. W efekcie telefon hollywoodzkiej gwiazdy zamilkł, a ona sama na sześć lat wycofała się z aktywności zawodowej.

Zellweger wróciła do gry w 2016 roku dzięki kontynuacji wielkiego kinowego przeboju o Bridget Jones, a dwa lata temu otrzymała kolejnego w karierze Oscara za rolę Judy Garland w dramacie biograficznym "Judy". Dzięki tym sukcesom dziś może przebierać w propozycjach filmowych. Zaczęła też bardziej przypominać siebie – być może przystopowała z wizytami w lekarzy medycyny estetycznej.

Więcej o:
Copyright © Agora SA