31 maja trzyosobowa delegacja z Polski wyruszyła do Wietnamu, by umacniać stosunki z tym komunistycznym państwem. Choć podróż nie trwała zbyt długo, bo zaledwie do 5 czerwca, koszt był spory. Podatnicy, z pewnością bezwiednie, zapłacili za pobyt polityków w Azji ponad 90 tys. złotych. Najwięcej pieniędzy pochłonęło zakwaterowanie posła z PiS-u, który w rozmowie z "Super Expressem" dał do zrozumienia, że nie poleciał do Wietnamu na wakacje.
Stosunki Polski z Wietnamem nie należą do najlepszych, chociażby przez fakt, że w azjatyckim państwie nadal panuje komunizm. Stosowane są represje, ograniczana jest wolność słowa czy swoboda zgromadzeń. Mimo to przedstawiciele polskiego parlamentu wylecieli do Wietnamu. Cel? Lepsze relacje, które miałby poskutkować chociażby sprzedażą do Azji polskiej wołowiny. Niestety, na razie żadne konkretne decyzje nie zapadły, a polscy podatnicy musieli zapłacić za loty i zakwaterowanie trzech polityków. W delegacji udział brali: Paweł Bejda z PSL-u (przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Rozwoju Polskiego Drobiarstwa), Tomasz Latos z PiS-u (Polsko-Wietnamska Grupa Parlamentarna) oraz jego partyjny kolega, sekretarz stanu, Lech Kołakowski. Ostatni z panów wypoczywał w pięciogwiazdkowym hotelu Melia Hanoi ze SPA, siłownią, basenami i salonem piękności. Koszt utrzymania tego polityka, jak poinformował tabloid resort rolnictwa, wynisół 48 794,73 zł.
Gdzieś tam z daleka widziałem morze. Nie byłem na plaży. Nic nie zwiedzaliśmy. To było wyładowane spotkaniami. Ale jadłem zupę z małych węgorzy - wspominał podróż w rozmowie z "Super Expressem".
Jeśli chodzi natomiast o koszt podróży, zakwaterowanie oraz diety pozostałych delegatów, wyniosły one kolejno 20 107,55 zł i 21 417,02 zł. Łatwo można podliczyć, że sześciodniowy pobyt trzech polityków w Wietnamie kosztował ponad 90 tys. złotych.
ZOBACZ TEŻ: Tomasz Dedek miażdży PiS i nie przebiera w słowach. "Ludzie kupieni za 500 złotych i trzynastą jałmużnę"
Było warto?