Na początku maja zapadł wyrok w sprawie tzw. karuzeli VAT-owskiej, w którą miała być zamieszana Marcelina Zawadzka. Prezenterka usłyszała m.in. zarzut prania brudnych pieniędzy. Miała przyznać się jednak wyłącznie do oszustw skarbowych i fałszowania faktur, za co została ukarana grzywną w wysokości 60 tys. zł. Całej sprawie przyjrzał się dokładnie dziennikarz "Polityki" Piotr Pytlakowski, który na łamach tygodnika opisał działania VAT-owskiej mafii. Pytlakowski przybliżył także sylwetkę Wiktara P., rzekomego szefa przedsięwzięcia i byłego chłopaka Zawadzkiej, który przez jednego z byłych współpracowników został opisany jako "agresywny i nieobliczalny".
Jak czytamy w tekście "Polityki", Wiktar P. to syn oficera białoruskiego KGB. Mężczyzna miał zostać przywódcą siatki, która rzekomo wyłudziła 58 mln zł i wyprała ok. 500 mln zł. Wiktar P. i Zawadzka spotykali się przez pół roku. Szef mafii VAT-owskiej miał zlecać przelewy pewnych kwot na konto prowadzącej "Farmy", które stamtąd miały być przekazywane dalej. Jak informuje Pytlakowski, za pomoc Wiktarowi P., Marcelina Zawadzka miała otrzymywać luksusowe ubrania. Dodał również, że celebrytka przez cały czas procesu odgrywała rolę ofiary i tak najprawdopodobniej się czuła.
W artykule "Polityki" znalazły się informacje na temat szefa mafii, które przekazali jego współpracownicy. Jeden z nich, który miał pracować z Wiktarem P. zaledwie przez trzy miesiące, był przekonany, że były Zawadzkiej zlecił jego zabójstwo.
Podłożyli mi pod samochód GPS. I namierzyli mnie. Zaatakował mnie mężczyzna, którego nie znam. Powiedział, że mam wypie*dalać od Wiktara P. Dostałem dwa ciosy nożem. Przebił mi płuco i brzuch - cytuje mężczyznę "Polityka".
Inny znajomy bossa mafii ujawnił, że Wiktar P. miał grozić ludziom, twierdząc m.in., że zabije ich bliskich. Niedługo przed zatrzymaniem miał też szukać osoby, która "pozbędzie się" jednego ze współpracowników.
Dziennikarz "Polityki" poinformował również, że działalność pod dowództwem Wiktara P. miała handlować złotem objętym zerowym VAT-em. Formalnie kruszec miał być opisany jako złoty granulat objęty VAT-em 23-procentowym. Mafia miała odzyskiwać z urzędu skarbowego VAT, którego nie zapłaciła. Towary sprowadzane z zagranicy rzekomo trafiały do spółek, które odliczały podatek, a ostatnia z nich nie musiała go płacić, pełniąc funkcję "znikającego podatnika". Tak pozyskane pieniądze miały były przelewane na zagraniczne konta - m.in. do Dubaju, gdzie znajdowała się zresztą Marcelina Zawadzka w momencie, gdy sąd wydawał wyrok w jej sprawie.
Jak czytamy w artykule, sąd miał potraktować Wiktara P. wyjątkowo łagodnie. Mężczyzna został bowiem tzw. małym świadkiem koronnym w sprawie i został skazany na trzy lata i osiem miesięcy pozbawienia wolności.