Więcej o życiu gwiazd przeczytasz na Gazeta.pl.
Blanka Lipińska nie przestaje zaskakiwać fanów opowiadając o swojej diecie. Aktualnie gwiazda jest na redukcji. Pisarce wielokrotnie zarzucano propagowanie niezdrowych zachowań, jednak ona sama się tym nie zraża. Tym razem Lipińska postanowiła opowiedzieć na InstaStory więcej na temat masła bez kalorii, które zachwyciło ją smakiem. Relację Lipińskiej obejrzał dietetyk, który zwrócił uwagę na to, że osoby z podstawową wiedzą żywieniową nie mówiłyby takich bzdur.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zjedli zęby na show-biznesie. Zrobili sobie nowe. Sablewska nie do poznania, a uśmiech Ibisza aż razi
Blanka Lipińska co jakiś czas dzieli się swoimi odkryciami jedzeniowymi na InstaStory. Pisarka większą część życia jest na diecie. W przeszłości wyznała, że "woli wyglądać, niż być najedzoną". Lipińska stara się szukać zamienników kalorycznych produktów. Tak wpadła na masło bez kalorii i szybko podzieliła się swoim odkryciem z fanami:
Podsmażam sobie go na maśle zero kalorii. Bardzo dobre masło. Smakuje identycznie. Nie ma żadnych wartości. W ogóle ma zero wszystkiego. Nie wiem, co to jest, ale mnie to nie obchodzi. Smakuje jak masło - zaczęła pisarka.
Na słowa pisarki nie po raz pierwszy zareagował dietetyk. Marcin Jackowiak zauważył, że Blanka Lipińska nie posiada podstawowej wiedzy żywieniowej, na co wskazują jej słowa chociażby o maśle. Jak się okazało, producent dietetycznego tłuszczu wprowadził konsumentów w błąd.
Rozpoznawalność i "zasięg" oprócz przywilejów niesie za sobą dużą odpowiedzialność społeczną, a bycie celebrytą nie sprawia, że jest się jednocześnie ekspertem od wszystkiego. Nie chodzi tutaj o tę konkretną sytuację, producent rzeczywiście opisuje produkt w ten sposób, że można pomyśleć, iż ma 0 kcal, chociaż jest to bardzo nielogiczne i ktoś z podstawową wiedzą żywieniową musi to wiedzieć. A skoro pani nie posiada takiej wiedzy żywieniowej, to dlaczego bierze odpowiedzialność i wypowiada się tak śmiało na bardziej skomplikowane tematy dietetyczne - powiedział Marcin Jackowiak.
Pisarka poczuła się urażona publicznym wytknięciem braku wiedzy i zreflektowała się na InstaStory. Jak można było się dowiedzieć, masło nie zawierało kalorii wówczas, gdy ilość produktu dotyczyła jednego psiknięcia przez 1/3 sekundy!
Czy w tym kraju, jakim jest Polska, nie ma obowiązku wrzucania tabeli kalorycznej? Postanowiłam zedrzeć etykietę i dupa. Pomyślałam, że pod spodem będzie napisane. Wiecie co, żadnych innych wartości kalorycznych tu nie ma. Dlatego zastanawiałam się, z czego to jest zrobione, że jest tłuszczem, a ma wartości zero - zastanawiała się Lipińska.
Przy okazji dodała, że musi zaniechać używania masła bez kalorii, gdyż nie wie, jaką dokładną kaloryczność ma produkt.
Myślicie, że Blanka Lipińska będzie teraz uważniej czytała etykiety produktów jedzeniowych? Więcej zdjęć w naszej galerii na górze strony.