Więcej o aferach z udziałem gwiazd i celebrytów przeczytasz w tekstach na Gazeta.pl.
Katarzyna Cichopek po głośnym wywiadzie Marcina Hakiela, w którym tancerz wyznał, że jego była partnerka ma już kogoś, musiała zmierzyć się z krytyką internautów. Pojawiły się spekulacje, że chodzi o Macieja Kurzajewskiego. Na domiar złego, do mediów trafiło nagranie prywatnej rozmowy gospodarzy śniadaniówki. W świetle tych wydarzeń, internauci zaczęli zastanawiać się, czy prowadzący będą musieli pożegnać się z posadami w TVP. Choć zarówno Cichopek, jak i koledzy z planu "Pytania na śniadanie" zapewniają, że najnowsze doniesienia nie sprawiły, że kariera aktorki w stacji zawisnęła na włosku, nie możemy być do tego stuprocentowo przekonani.
Przedstawiamy listę prezenterek stacji, które pożegnały się z TVP - zostały zwolnione albo odeszły, gdy zostały im postawione niewygodne warunki.
Joanna Racewicz w marcu 2018 roku pożegnała się z TVP. Współpraca ze stacją trwała długo, bo od lat 90. Prezenterka w telewizji publicznej prowadziła za czasów różnych ugrupowań politycznych m.in. "Panoramę" czy "Pytanie na śniadanie". Nagle została zawieszona w pełnieniu swoich obowiązków. Oficjalną przyczyną było reklamowanie przez nią na Instagramie produktów dietetycznych, co, zdaniem stacji, "kolidowało z obowiązującymi w Spółce zasadami dotyczącymi reklamy i promocji, a także stało w sprzeczności z zasadami etyki". Dziennikarka na początku nie chciała komentować doniesień i wyjaśniać, co dokładnie przyczyniło się do zawieszenia. Ucinała rozmowy.
W końcu wyznała, że próbowała nawiązać dialog z władzami TVP i była gotowa skasować zdjęcia z Instagrama. Rozmowa nie została jednak podjęta, a wcześniej stacja wydała oświadczenie o jej zawieszeniu. To właśnie po jego publikacji Racewicz pożegnała się z widzami i złożyła wypowiedzenie.
Marzena Rogalska była związana z Telewizją Publiczną od 12 lat. Niemałym zaskoczeniem była jej decyzja o odejściu z TVP, o której poinformowała 16 lutego 2021 roku. Jak sama przyznaje, duży wpływ miał na nią strajk mediów, który odbył się niecały tydzień wcześniej. To był najgorszy dzień w jej karierze zawodowej.
Po 12 latach współpracy z TVP podjęłam decyzję o odejściu. Środa 10 lutego 2021 roku była najtrudniejszym dniem w mojej karierze zawodowej - napisała na Instagramie.
Rogalska powiedziała później w rozmowie z Onetem, że "miała świadomość, w jakiej instytucji działa", ale kochała swoją pracę i wykonywała ją dla ludzi. Przyznała jednocześnie, że woli być "wolnym człowiekiem, wolnym od polityki", bo tak pojmuje dziennikarstwo. Jej miejsce w TVP zajęła wówczas Izabella Krzan, która pracuje w "Pytaniu na śniadanie" do dziś. Obecnie Rogalska skupia się na rozmowach z gośćmi w "Mieście kobiet" w TVN Style.
Monika Richardson została zwolniona z TVP chwilę przed 25-leciem pracy w stacji. Była współprowadzącą programu "Pytanie na śniadanie". W 2019 roku do śniadaniówki został zaproszony Jarosław Kaczyński. Pomimo tego, że dziennikarka była bardzo ostrożna i unikała trudnych pytań, wywiad nie spodobał się szefostwu TVP i została zwolniona. Portal Pomponik poprosił wówczas Richardson o komentarz. Nie gryzła się w język:
No comment. Bardzo pozdrawiam Jacka Kurskiego i całą jego ekipę. Niech go piekło pochłonie.
W rozmowie z "Galą" wypowiedziała się równie ostro:
TVP ma niezwykłą umiejętność wyrządzania podłości człowiekowi, któremu należą się kwiaty i tort albo chociaż uścisk dłoni.
W tym roku wyszło z kolei na jaw, że Richardson - mimo swoich buntowniczych nastrojów - otrzymała propozycję prowadzenia programu w TVP. W rozmowie z Jastrząb Post wyznała jednak, że "wyklucza możliwość współpracy z telewizją Jacka Kurskiego" i nie ma z jej strony możliwości negocjacji. Dlaczego?
Ja nie widzę się w innej stacji. Chętnie do niej wrócę, jeśli znowu będzie publiczna. To nie chodzi o osobiste antypatie, ale te antypatie też są, bo ja po prostu pana Kurskiego nie znoszę.
Agnieszka Woźniak-Starak (wtedy Szulim) w 2013 roku odeszła z TVP. Mówiło się, że decyzja nie była podjęta wyłącznie przez nią. Wcześniej doszło do kontrowersyjnej wymiany zdań w programie na żywo na temat marihuany. Gościem był prof. Mariusz Jędrzejko z Mazowieckiego Centrum Profilaktyki Uzależnień. W trakcie rozmowy Jędrzejko stwierdził, że Szulim, kiedy nie byli jeszcze na wizji, powiedziała mu, że od 15 lat pali marihuanę. Prezenterka zaprzeczyła, na co Jędrzejko odpowiedział: To znaczy, że w tej chwili na antenie publicznej pani łże.
Prezenterka w późniejszym wywiadzie dla "Vivy!" zaprzeczyła, że to ta wymiana zdań stała się powodem pożegnania ze stacją:
Po prostu do "Pytania na śniadanie" przyszła nowa szefowa, która miała nową koncepcję na program, i ja do tej koncepcji nie pasowałam. Choć było mi przykro odchodzić, bo pracowałam w "Pytaniu na śniadanie" ponad dwa lata, nagle otworzyło się przede mną tyle nowych możliwości, że przez sekundę nie żałowałam, że tak się stało - mówiła Szulim.
Problemy Marceliny Zawadzkiej zaczęły się na początku lipca 2020 roku. Wówczas Prokuratura Regionalna w Łodzi postawiła jej trzy zarzuty, oskarżając ją o oszustwa skarbowe, fałszowanie faktur i pranie brudnych pieniędzy. Zawadzka od samego początku zapewniała, że jest niewinna, a ewentualne naruszenie prawa to efekt oszustwa, którego sama padła ofiarą.
Telewizja Polska zareagowała na te doniesienia bardzo szybko i Zawadzką odsunięto od prowadzenia "The Voice of Poland", w którym zastąpiła ją Małgorzata Tomaszewska. Podobnie sprawa wyglądała z "Pytaniem na śniadanie" - miejsce Zawadzkiej zajęła Małgorzata Opczowska. Marcelina wówczas twierdziła, że nieobecność na antenie jest tymczasowa i wynika z jej decyzji.
Powiedziałam szefostwu, że potrzebuję chwili na uporządkowanie swoich prywatnych spraw, aby nie rzutowały na program, który uwielbiam i którego jestem częścią od lat. Umówiliśmy się, że zaraz po wyjaśnieniu i zakończeniu tych spraw wrócę do prowadzenia programu "Pytanie na śniadanie". To kwestia czasu - powiedziała w rozmowie z Plotkiem.
Zawadzka do dziś nie wróciła i nie zanosi się, by tak się stało. Obecnie pracuje w Polsacie przy formacie "Farma".
Zobacz też: Marcelina Zawadzka odeszła z TVP. Znalazła sobie nowe zajęcie. Wreszcie może pozwolić sobie na swobodę
Traumatycznie swoją pracę w TVP wspomina Tamara Gonzalez Perea, która uważa, że "była terroryzowana". Dostawała telefony i maile w nocnych godzinach, a gdy były na miejscu, w biurze, nikt nie kwapił się do rozmowy.
Przyszedł taki moment, że mój kontrakt się kończył i zaczęła się prawdziwa gratka. Moja menedżerka dostawała maile w środku nocy. Mail miał w nagłówku, że albo podpisujemy umowę, albo zdejmujemy Tamarę z weekendu. Czułam się terroryzowana. Nie było partnera do rozmowy.
Blogerka oznajmiła także, że przyczyną utraty przez nią pracy w telewizji państwowej była nie niska oglądalność, a - jej zdaniem - niekorzystne warunki umowy. Miało chodzić o współpracę na Instagramie, na które, jak wiadomo, stacja nie patrzy dobrze.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Nowy kolor włosów Wieniawy dodał jej lat? Fryzjer gwiazd mówi wprost
Przyjaciele wspominają Maciąg w "DDTVN". Momenty po usłyszeniu diagnozy chwytają za serce
Pracownik TVN o wpadce Jędrzejaka na wizji. Zdradził, czy może ponieść konsekwencje
Krystian ostro o odejściu Macieja z programu. Nie spodoba się to produkcji "Ślubu od pierwszego wejrzenia"
Jędrzejak nadawał na żywo, nagle widzowie w szoku. "Nie no trwa program, k***a, ludzie!"
Afera po wielkim finale "Jeden z dziesięciu". Widzowie nie kryją rozżalenia. "Tak się nie robi"
Syn Agnieszki Maciąg opublikował łamiący serce wpis. Tak pożegnał zmarłą mamę
Wiśniewski wyjawił, jak urządzi swoją luksusową posiadłość. Pokazał wizualizacje. Robią wrażenie
Agnieszka Kaczorowska 26 listopada zabrała głos ws. "Klanu". Postawiła sprawę jasno