Więcej aktualnych informacji ze świata gwiazd znajdziecie na stronie głównej Gazeta.pl
Rea Allen odeszła w środę 6 kwietnia w wieku 95 lat. Doceniana była za niezwykłą charyzmę. Przez lata budowała swoją karierę, zaczynając od nauki na prestiżowym Broadwayu. Aktorka kochała sztuki teatralne i to dzięki nim była wielokrotnie nagradzana. Kiedy popularna stała się telewizja, szybko zyskała sympatię widzów, grając w słynnych hollywoodzkich produkcjach i serialach.
Smutną informację o śmierci aktorki przekazał jej menedżer Kyle Fritz.
Miałem przyjemność reprezentować Rae Allen przez ponad 20 lat. Była jedną z najbardziej utalentowanych aktorek, z którymi miałem przyjemność pracować. Zawsze będę wdzięczny, że byłem częścią jej niesamowitej podróży - czytamy w internetowym oświadczeniu.
Rae Allen zmarła w swoim domu we śnie.
Urodzona w 1926 roku aktorka naprawdę nazywała się Raffaella Julia Theresa Abruzzo. Od początku wiedziała, w którą stronę chce iść. Postawiła na naukę w Nowym Jorku, gdzie szlifowała umiejętności w HB Studio, uznanym za legendarne. Skończyła uczelnię American Academy of Dramatic Arts. Do pierwszej pracy trafiła na Broadway, gdzie jej kariera z czasem nabrała tempa. Za występy w sztukach była nominowana do różnych nagród.
W latach 50. zaczęła grać nie tylko w filmach, ale i występować w telewizji. Jednym z przełomowych momentów było odtworzenie na szklanym ekranie roli z musicalu "Damn Yankees", który był później nominowany do Oscara. Na początku lat 70. wygrała statuetkę Tony za rolę w spektaklu "And Miss Reardon Drinks a Little". Widzowie mogą kojarzyć aktorkę z bardziej współczesnych produkcji. Grała w "Rodzinie Soprano" i "Chirurgach". Pojawiła się także w "Kronikach Seinfelda". Oprócz tego wcieliła się w wiele drugoplanowych ról w filmach, m.in. "Angie" czy "She sad no".