Kamil Durczok był u szczytu kariery. W 2000 roku zdobył najbardziej prestiżową nagrodę dziennikarską Grand Press. Informacja o chorobie spadła na niego nagle. Wcześniej nie czuł się źle. Znalazł się w szpitalu z powodu zabiegu związanego z kontuzją, którą nabył podczas przygotowań do rajdu Paryż-Dakar. Po kilku dniach odebrał telefon ze szpitala. Był wówczas w drodze do Krakowa. Po informacji, że ma złośliwego guza pod łopatką, nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
Kamil Durczok tuż przed wigilią Bożego Narodzenia dowiedział się, że wyniki jego badań są złe. W tamtej chwili nie bał się śmierci, bo stwierdził, że to czysta abstrakcja. Żal mu było, że może nie zobaczyć, jak dorasta jego jedyny syn.
Upiłem się natychmiast w Krakowie. Pojechałem do Krakowa, nie wróciłem do Katowic - wspominał tę chwilę w rozmowie z Piotrem Najsztubem.
Początki terapii były trudne. Najpierw zabieg, potem chemio- i radioterapia. Nie wierzył, że uda mu się pokonać chorobę.
I ja nie byłem pewny tej swojej konsekwencji i determinacji w walce z chorobą. I nagle je poczułem. Byłem konsekwentny, byłem zdeterminowany i te uczucia wcale nie znikały... Na dodatek wiedziałem, że z mojego pobytu w Instytucie zrobiła się sensacja, że jestem obserwowany przez pacjentów i personel, czułem, że oni tak patrzą, czy ja się złamię, czy nie. W związku z czym, tym bardziej byłem twardy - mówił dziennikarz.
Postanowił też nie rezygnować z pracy, choć polegała ona na wystąpieniach na wizji. Kiedy 8 marca 2003 roku zasiadł przed kamerą w studiu TVP był zupełnie łysy po chemioterapii. Widzowie "Wiadomości" oniemieli, kiedy usłyszeli z jego ust, że jest chory na śmiertelną chorobę.
Walkę wygrał. Opisał ją zresztą w książce "Wygrać życie". W rozmowie z Piotrem Najsztubem stwierdził, że dzięki chorobie nabrał dystansu do życia i zmienił się jego system wartości. Dla widzów stał się wówczas jednym z najbardziej wiarygodnych dziennikarzy. Posypały się nowe propozycje pracy i nagrody Telekamery, Wiktory i MediaTor. Mówiono o nim, że stał się królem życia. O imprezach z jego udziałem krążyły legendy. W 2015 roku odszedł ze stacji TVN po głośnej kontroli w sprawie molestowania i mobbingu pracowników. Popadł w konflikty z prawem. Spowodował wypadek na autostradzie pod wpływem alkoholu. Już nie wrócił na szczyt. 16 listopada 2021 roku media obiegła wiadomość o jego śmierci.