Emilia Komarnicka-Klynstra przeżywa, że syn poszedł do przedszkola. Zastanawia się: Które z nas szybciej się zaaklimatyzuje?

Emilia Komarnicka-Klynstra nie ukrywała, że w dniu pójścia syna do przedszkola towarzyszy jej sporo różnych emocji. To wymieszane ze sobą strach, smutek, ekscytacja.

Więcej o zmianach w życiu gwiazd przeczytacie w naszym boksie na Gazeta.pl.

Emilia Komarnicka-Klynstra w sieci chętnie pisze o macierzyństwie, małżeństwie i kolejnych etapach w rozwoju dzieci. Dwa dni temu aktorka informowała na Instagramie, że przeprowadziła się z synami do Lublina, bo tutaj mieszka Redbad Klynstra. Rodzina przez rok żyła tak naprawdę oddzielnie i spotykała jedynie w weekendy. Brak obecności męża i ojca generował sporo nieprzyjemnych emocji, dlatego obecnie wszyscy mieszkają razem, a najstarszy syn zaczął uczęszczać do przedszkola w nowym miejscu. 

Zobacz wideo Emilia Komarnicka-Klynstra przeżywa pierwszy dzień syna w przedszkolu

Emilia Komarnicka-Klynstra o emocjach związanych z pójściem syna do przedszkola

Emilia Komarnicka-Klynstra we wtorek po raz pierwszy poszła z trzyletnim Kosmą do przedszkola. Zanim syn zostanie bez mamy w placówce, najpierw jest czas na zaaklimatyzowanie. To oznacza, że aktorka siedzi w pomieszczeniu obok i przez kilka dni sprawdza, jak chłopiec radzi sobie sam, a w razie potrzeby reaguje. 

 
Ten młody gentleman poszedł dziś do przedszkola. Spektrum emocji, jakie mi towarzyszą, przeszło wszelkie moje wyobrażenie. Razem zaczynamy przedszkolną adaptację i całe szczęście. Będę miała czas, by się w tej nowej sytuacji odnaleźć. Pytanie, które z nas szybciej się zaaklimatyzuje?

Więcej o emocjach towarzyszących aktorce usłyszycie w naszym wideo na górze tekstu.

Zobacz też: Emilia Komarnicka-Klynstra zmieniła życie po urodzeniu dzieci. "Niedziela jest nasza"

To zresztą nie jedyne miejsce, w którym syn Komarnickiej-Klynstry musi się zaaklimatyzować. Ona z dwójką dzieci przeprowadziła się niedawno do Lublina. Dotychczas mieszkali na wsi pod miastem, jednak rozłąka z Redbadem nie wpływała na całą trójkę dobrze. 

 
Małżonek od roku pracuje w Lublinie. W zeszłym sezonie dojeżdżał, a my we trójkę, z utęsknieniem czekaliśmy na niego w naszym domu na wsi, ale te rozstania nikomu dobrze nie robiły. Wszyscy okrutnie tęsknili, dodatkowo, my z Redbadem niejednokrotnie ze zmęczenia przerzucaliśmy się w tym, kto ma ciężej.  Zeszłoroczna sytuacja tylko potwierdziła to przekonanie. Teraz cześć tygodnia, tak zwaną "roboczą", będziemy spędzać w Lublinie - RAZEM. A na weekendy będziemy zjeżdżać na wieś.

Dobre rozwiązanie?

Więcej o: