• Link został skopiowany

Kamil Durczok o swojej jeździe autem pod wpływem alkoholu. "Jestem alkoholikiem. Aktualnie niepijącym. Rozumiem, co przeżywa teraz Beata Kozidrak"

Kamil Durczok odniósł się do kolizji, do której doprowadził, prowadząc auto pod wpływem alkoholu. Nawiązał też do Beaty Kozidrak, która ostatnio również nietrzeźwa wsiadła za kierownicę.
Kamil Durczok, Beata Kozidrak
KAPiF, AKPA

Trzy lata temu Kamil Durczok doprowadził do kolizji. Jak się okazało, dziennikarz prowadził auto pod wpływem alkoholu. W stworzonej przez siebie aplikacji – Durczokracja, w której umieszcza autorskie felietony, odniósł się do swojego nieodpowiedzialnego zachowania, ale też nawiązał do Beaty Kozidrak.

Zobacz wideo Doda komentuje zatrzymanie Beaty Kozidrak

Kamil Durczok o prowadzeniu auta po alkoholu. Wspomniał o Beacie Kozidrak

W swoim tekście dziennikarz nawiązał do Beaty Kozidrak, która na początku września również pod wpływem alkoholu prowadziła samochód. W wydychanym powietrzu miała dwa promile alkoholu. Durczok ma świadomość, że on i piosenkarka źle postąpili, ale nikogo nie chce usprawiedliwiać.

Nazywam się Kamil Durczok. Jestem alkoholikiem. Aktualnie niepijącym. Rozumiem, co przeżywa teraz Beata Kozidrak. Zanim jakiś narodowy kaznodzieja zechce stwierdzić, że oto pijak broni pijaka albo gwiazda gwiazdę, powiem jasno: nie da się usprawiedliwiać tego, co zrobiliśmy. Głupota, zagrożenie? Chwila zapomnienia? (…) To, co zrobiliśmy to rzecz straszna. Każdy z Was mógł być naszą ofiarą – napisał.

Kamil Durczok wspomniał swoją jazdę autem pod wpływem alkoholu

W lipcu 2019 roku na trasie A1 Kamil Durczok uderzył autem w pachołek rozdzielający jezdnię. W wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu. Usłyszał wtedy dwa zarzuty: kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. W nowym felietonie przyznał, że zdawał sobie sprawę, w jakim stanie wsiada do samochodu. Opisał też, jak z jego perspektywy wyglądał wypadek, do którego doprowadził.

Podejrzewałem, że nie jestem całkiem trzeźwy. O świcie kąpiel w Bałtyku, "pobudzające" piwo o 6 rano, trochę snu i o 9 w drogę. (…) Pamiętam strzelające poduszki powietrzne i głos pani z centrum BMW. Połączenie było automatyczne, tak to działa w nowoczesnych autach. Odpowiedziałem: luz, nikomu nic się nie stało, wszyscy z najważniejszą dla mnie istotą na świecie, owczarkiem Dymitrem, są cali. Dzięki, że Pani zadzwoniła. Wezwać policję? Nie, nie ma powodu – odpowiedziałem, wiedząc, że mogę wydmuchać do alkotestu więcej niż dopuszczalną wartość. Policja jednak była już kilkadziesiąt metrów dalej. Ktoś widzący co się dzieje, przytomnie zawiadomił patrol. To ktoś, kto być może jednym telefonem uratował więcej ludzkich istnień. Moja pijana szarża skończyła się mocno szczęśliwie. Nikt nie zginął, nikt nie ucierpiał - napisał.

ZOBACZ: Te gwiazdy wsiadły za kierownicę pod wpływem alkoholu. Mają się za co wstydzić

Dlaczego właściwie wrócił do tego tematu? Jak przyznał, nie obchodzi go opinia innych ludzi i zamierza poruszać kwestie, o których wiele osób nie chciałoby mówić. Ale to nie jest jedyny powód.

Pierwszy powód jest taki, że już niczego nie muszę, a wszystko mogę. Mam 53 lata, złamaną karierę i bankructwo życiowe na karku. Stać mnie na to, żeby mówić i pisać prawdy niepopularne. Żeby mieć w dupie opinię kilku milionów baranów z którymi, oprócz dowodu osobistego z nadrukiem PL nic mnie nie łączy. Ale druga przyczyna jest ważniejsza. Piszę, bo choć nie da się usprawiedliwić i wytłumaczyć tego, co zrobiliśmy, ponosimy niezasłużone, dodatkowe kary - wyjaśnił.

Zgadzacie się z jego słowami?

Więcej o: