We wtorek książę Harry spakował walizki i wrócił do Kalifornii, gdzie czekała na niego ciężarna Meghan Markle. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wnuk królowej Elżbiety postanowił wyjechać z Londynu na chwilę przed jej urodzinami, które w środę monarchini pierwszy raz od ponad 70 lat spędza bez księcia Filipa.
Na początku ubiegłego tygodnia książę Harry przyleciał do Londynu na pogrzeb księcia Filipa, który zmarł rankiem 9 kwietnia. Wnukowi królowej nie towarzyszyła Meghan Markle, której ze względu na zaawansowaną ciążę lekarz rzekomo odradził podróżowanie.
Jak informują zagraniczne media, stęskniony za rodziną książę postanowił nie czekać na 95. urodziny królowej Elżbiety i wrócił już do swojej posiadłości w Kalifornii. Daily Mail podaje, że czarny SUV Harry'ego został zauważony we wtorek po południu przed jego posiadłością w Montecito.
Pogrzeb księcia Filipa był pierwszą okazją do spotkania Harry’ego z rodziną po tym, jak w ubiegłym roku Sussexowie oficjalnie ustąpili z dworskich funkcji. Od tamtego czasu ich relacje były bardzo napięte, a oliwy do ognia dolał wywiad, którego Meghan i Harry udzielili Oprah Winfrey. Jak się okazuje, choć 36-latek miał dobrą okazję do pojednania z rodziną, to ich problemy ponoć wcale nie zostały rozwiązane.
Dan Wootton z MailOnline poinformował, że książę Karol i książę William nie chcieli spotkać się z Harrym na osobności. Woleli porozmawiać we troje, aby ich słowa nie zostały później źle zinterpretowane i przekręcone. Takie zachowanie najbliższych księcia Harry'ego dokładnie obrazuje przepaść, jaka ich obecnie dzieli.