Jakiś czas temu świat obiegła informacja, że 55-letni milioner i producent filmowy Steve Bing popełnił samobójstwo, skacząc z 27. piętra budynku. Na jaw wyszły kolejne szczegóły dotyczące zdarzenia.
W magazynie Town&Country opowiedziano o ostatnich chwilach życia milionera.
Do tej pory wiadomo było, że Steve Bing, były partner Elizabeth Hurley, cierpiał na depresję. Po kilku miesiącach od jego śmierci na jaw wychodzą kolejne szczegóły tej tragicznej sprawy. O pomoc w odebraniu sobie życia Steve poprosił swojego przyjaciela. Wówczas udało się odwieść mężczyznę od tego pomysłu. Jak mówi bliski znajomy Steve'a, zabrał go na obiad i przeprowadził z nim szczerą rozmowę.
Spojrzał wtedy na mnie i powiedział: "To chyba dobrze, że żyję. Może jednak nie powinienem z sobą skończyć" – wyznaje informator.
Niedługo później producent zgłosił się na odwyk. Mimo to dziesięć miesięcy po tej sytuacji Bing odebrał sobie życie. Mężczyzna skoczył z okna swojego apartamentu w Los Angeles, który znajdował się na 27. piętrze.
Dopiero teraz na jaw wychodzą też sprawy związane z majątkiem mężczyzny. Przed śmiercią milioner wystosował listy do swoich dzieci. Jak donosi Fox News, w dniu samobójstwa producent dysponował jedynie 300 tys. dolarów, co oznaczało, że już od pewnej chwili nie był milionerem. Przypomnijmy, że w czasie studiów odziedziczył po dziadku około 600 mln. dolarów, które chętnie inwestował w produkcje filmowe.
Niestety, ostatnie lata nie były dla niego łaskawe pod względem finansowym. Po jego śmierci odkryto, że borykał się z długami, wiele inwestycji, które hojnie obdarzał pieniędzmi, okazało się nietrafionych, on sam zaś znalazł się na skraju niewypłacalności.